„Tak naprawdę najtrudniej jest się dostać właśnie do tej najszerszej kadry, do miejsca w którym ja jestem. Bo nawet jeżeli drużyna teraz ze mnie zrezygnuje, to jest jeszcze 31 innych zespołów” – mówi w rozmowie z RMF FM Babatunde Aiyegbusi, polski zawodnik, który dostał się do ligi NFL – najlepszych rozgrywek futbolu amerykańskiego. Aiyegbusi reprezentuje barwy Minnesota Vikings.
Maciej Jermakow: Czy już wdrożyłeś się w ten świat wielkiego amerykańskiego sportu? Ten czas był wystarczający?
Babatunde Aiyegbusi: Nikt tam nie daje ci dużo czasu. Masz przyjść i dawać z siebie wszystko. To nie jest wdrażanie się, tylko granie w futbol. Ja uwielbiam grać w futbol i to jest miejsce, w którym chciałbym być.
Czyli od pierwszego dnia w szatni czułeś się dobrze?
Jak najbardziej. Cała drużyna dała mi samą pozytywną energię z ich strony, więc ja też chciałem dać jak najwięcej.
Jest coś co cię najbardziej zaskoczyło po przyjeździe do USA?
Trudno powiedzieć. Jeżeli chodzi o nowinki kulturowe to wszystko było nowe i ciekawe. A w kwestii futbolu - starałem się łapać jak najwięcej do głowy i nauczyć ile się da.
Inni zawodnicy dziwili się, że przyjechałeś właśnie z Polski? Z kraju, który z futbolem amerykańskim raczej się nie kojarzy...
Często rozmawiamy o różnicach kulturowych, o tym jak to jest w Polsce. Wielu z nich jest zainteresowana przyjazdem po moich opowieściach. Ich ciekawość też jest duża.
Na co zwracają ci uwagę trenerzy?
Kwestie techniczne są wyjątkowo ważne w futbolu, szczególnie na mojej pozycji, gdzie liczą się ułamki sekund. Każdy trener chce, by jego podopieczni robili wszystko automatycznie. Jeśli to się osiągnie to w przypadku większego zmęczenia czy stresu meczowego niektóre rzeczy wychodzą po prostu same.
Czyli w domu poza treningami też musisz trochę czasu na to poświęcić?
W domu studiuję teorię i taktyki, które mamy w playbooku - książce z naszymi zagrywkami.
Przed tobą jeszcze długa droga w NFL, ale od tego pierwszego celu - pojawienia się w składzie drużyny - jak jesteś daleko?
Dokładnie jeden camp treningowy i 5 meczów przedsezonowych. Czyli 6 szczebli, które trzeba przejść, by znaleźć się w drużynie. Mam nadzieję, że sierpień będzie dobrym miesiącem, by przygotować się do campu treningowego, w trakcie którego zagramy te spotkania. Jestem dobrej myśli. Na razie jestem w składzie szerokim, który będzie zwężany. Ale tak naprawdę najtrudniej jest się dostać właśnie do tej najszerszej kadry, do miejsca w którym ja jestem. Bo nawet jeżeli drużyna ze mnie zrezygnuje, to jest jeszcze 31 innych zespołów, które będą obserwować nas w meczach przedsezonowych, zawsze jest szansa na kontrakt gdzieś indziej.
Najbliższe dni spędzisz jeszcze w Polsce?
Tak, mam zamiar wyskoczyć gdzieś z rodziną na kilka dni, a później przygotowywać się do campu, który rusza 25 sierpnia. 11 lipca odwiedzę też wrocławski stadion, gdzie odbędzie się jubileuszowy 10. finał naszej polskiej ligi futbolu amerykańskiego. Serdecznie wszystkich na to wydarzenie zapraszam.
Co byś doradził młodym zawodnikom, którzy zaczynają przygodę w Polsce, a też marzą o USA?
Jeśli zależy nam na czymś, to musimy robić wszystko, by nic nam w realizacji nie przeszkodziło. Kłody pod nogi będą rzucane, ale tylko przechodzenie przez te kłody będzie skutkowało rozwojem. Ja wiele razy przegrywałem, ale te porażki mnie zbudowały. Nie poddawać się, brnąć do celu - to recepta na sukces.