„Prawdą jest, że sport wyczynowy, jaki uprawiamy, jest obarczony tym, że jeśli rano lekko wstajesz z łóżka, to znaczy, że słabo pracowałeś na treningu. Jest to w kalkulowane w życie sportowca” – mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Piotr Nowakowski, środkowy Trefla Gdańsk i reprezentacji Polski.

Patryk Serwański, RMF FM: Jesteś już bez wątpienia w gronie tych doświadczonych siatkarzy. Dwa tytuły mistrza świata, niezliczona liczba rozegranych meczów. Ale także kontuzje, urazy. Na tym etapie kariery trzeba przyzwyczaić się do bólu?

Piotr Nowakowski, Trefl Gdańsk, reprezentacja Polski: Niestety do niektórych bólów trzeba się przyzwyczaić. Są oczywiście kontuzje, które uniemożliwiają uprawianie sportu. Wtedy trzeba poddać się operacji, rehabilitacji. Różnie to bywa. Ale prawdą jest, że sport wyczynowy, jaki uprawiamy, jest obarczony tym, że jeśli rano lekko wstajesz z łóżka, to znaczy, że słabo pracowałeś na treningu. Jest to w kalkulowane w życie sportowca. Mniejsze, większe urazy odnosimy i czujemy, czujemy ból. Ważne, żeby go kontrolować. Jeżeli bolą nas kolana, może trzeba troszkę przystopować na treningu. Popracować nad tym, ale wiadomo, że to będzie trwać. Żeby ból tego kolana wyeliminować całkowicie, potrzebna będzie jakaś przerwa, a nie zawsze możemy sobie pozwolić na pełny odpoczynek. Z wiekiem nauczyłem się szanować zdrowie. Lepiej już nie będzie. Może być tylko gorzej niestety. Regeneracja organizmu nie postępuje już tak jak u 20-latka.

Musiałeś się tego nauczyć jak szanować zdrowie. Na początku kariery zdarzało ci się nie zwracać na to uwagi?

Tak dokładnie było. Człowiek młody czuje się w pełni sił, nic go nie boli. Przychodzi na trening i bez rozgrzewki zaczyna robić jakieś głupoty. Teraz się nad tym mocno zastanawiam i żałuję, że starszych, bardziej doświadczonych osób nie słuchałem. A przeprowadzaliśmy przed treningami takie mini-gierki, które mogły być mocno "kontuzjogenne". Na szczęście nie były, ale wiadomo - różne rzeczy się zdarzają. Teraz mam na uwadze te wszystkie niuanse. Bez porządnej rozgrzewki nie rozpoczynam żadnego treningu. Z wiekiem ta świadomość przychodzi.

Dziś młodzi szukają takich wzorców? A może sam trochę zwracasz uwagę młodszym kolegom o co warto dbać?

Nie czuje się taką osobą na odpowiednim miejscu, która mogłaby komukolwiek zwracać uwagę.

Przy twoich sukcesach nie jeden siatkarz mógłby posłuchać.

Może i tak, ale tego nie czuję. Od tego są trenerzy, ludzie od przygotowania fizycznego, fizjoterapeuci. To ich trzeba słuchać. Ja mogę tylko przytaknąć, że taka droga jest właściwa. Sam nie czuję się na siłach, by komuś wyznaczać wzorce. Oczywiście czasami mogę zwrócić komuś uwagę. Wiem, że niektórzy z młodych zawodników starają się wzorować także na mnie. Ja takich wzorców nie miałem. Niby siatkówka była moim sposobem na życie, ale nie interesowałem się mocniej, nie podpatrywałem tych topowych zawodników, nie szukałem wzorców. Wszystkich rozwiązań szukałem sam. A wiadomo jak to jest - trzeba samemu popełnić błędy, by się czegoś nauczyć. Ja nauczkę mam. Wolałbym, żeby młodzi teraz brali przykład ze starszych, ale przekonywać ich nie będę. Muszą sami do tego dojść.

Niedawno ogłosiłeś, że chorujesz na celiakie. Jak doszło do wykrycia choroby?

- Zacząłem czuć się słabiej na treningach, szybko się męczyłem. Zrobiliśmy badania krwi. Później trzeba było dokonać kolejnych badań. W mojej rodzinie jest już stwierdzona celiakia, więc spodziewałem się, że to może być właśnie to. Ogłosiłem tą informację w mediach społecznościowych, żeby kibice wiedzieli dlaczego na jakiś czas zniknąłem ze składu. Ale nie jest to nic strasznego, wstydliwego z czym miałbym się kryć.

Nie rozpatruję tego w tych kategoriach, ale wydaje się, że w życiu sportowca wprowadzenie specjalnej diety wiąże się jednak z większymi problemami, niż u zwykłych ludzi.

 Muszę zwracać uwagę także na odżywki, które dostajemy przed i po treningach. Tak, żeby były bezglutenowe. To jednak w klubie żaden problem. Muszę być inaczej traktowany na wyjazdach. Wtedy nie mogę sam przygotować sobie posiłku. Robią to ludzie z zewnątrz, a ja muszę im trochę zaufać. Z tą dietą jest troszkę niefajnie, bo posiłek musi być przygotowywany nawet w innym miejscu niż te, dla osób tolerujących gluten. Także jest to problem nie tylko dla mnie, ale i dla innych. Na przykład, kiedy idę na obiad do teściów, muszę być specjalnie traktowany i troszkę narzucam wybór dań.

Ograniczenia w diecie to też szansa na znalezienie czegoś nowego. Może odkryłeś jakieś nowe pomysły, smaki?

Raczej nie. Nie udało mi się znaleźć nic tego typu. Wręcz przeciwnie. Musiałem zrezygnować z rzeczy, które bardzo lubiłem. Oczywiście są substytuty. Można zrobić bezglutenową pizzę, ale znam smak tej glutenowej i mogę śmiało powiedzieć, że to nie to samo. Na diecie jestem od półtora miesiąca. Na razie nie odnalazłem nowych smaków, ale staram się jeść więcej warzyw i owoców. Wcześniej nie zawsze miałem na nie ochotę. Teraz w ramach deseru wjeżdżają właśnie świeże owoce i z tego jestem zadowolony, bo zdarzało mi się jeść za dużo słodyczy. Także zmiana wyjdzie mi na zdrowie.

Chciałbym poruszyć jeszcze wątek reprezentacji. Zapowiada się kolejny bardzo trudny rok w kadrze. Trener Vital Heynen już się odzywał, opowiedział o swoich oczekiwaniach?

Jestem po wstępnych rozmowach z trenerem. Nie wiem jak dużo mogę zdradzić, ale ci bardziej doświadczeni zawodnicy, wiekowi, którzy w grali więcej w poprzednim sezonie i mają dużo obciążeń w klubie, będą mieli troszkę lżej. Będą traktowani nieco bardziej ulgowo. Liga Narodów nie wydaje się być w tym sezonie najważniejszym wydarzeniem. Myślę, ze tutaj dostaniemy trochę odpoczynku. Zwłaszcza, że to od razu po sezonie ligowym. W sumie najważniejszy będzie turniej kwalifikacyjny do igrzysk, który zostanie rozegrany tu w Gdańsku, co bardzo mnie cieszy. Ważne będą mistrzostwa Europy, bo chcemy się pokazać z lepszej strony, niż dwa lata temu, gdzie nam to zupełnie nie wyszło. Później jeszcze puchar świata. Jak trener to rozplanuje? Sam jestem ciekaw. Wątpię, czy dam radę obskoczyć te wszystkie ważne turnieje. Na pewno gdzieś trzeba będzie przystopować, spauzować. Od lat jesteśmy w tym toku klub-kadra-klub-kadra. Myślę, że nie ma sensu zajeżdżać się na turniejach, na których nie powinno nam aż tak mocno zależeć.

 Igrzyska w Tokio to jest to, co mimo licznych sukcesów, cały czas cię kusi i nęci. Masz poczucie, że na tym ci zależy i kiedy masz momenty zwątpienia to widzisz Tokio i myślisz, że trzeba dalej pracować?

Tak, widzę to Tokio. To takie moje ostateczne marzenie - zdobyć olimpijski medal. Ale myślę o tym w taki sposób, żeby moja córa zobaczyła tatę z medalem i żeby była zadowolona. W sumie to ona jest teraz takim moim motorem napędowym, kiedy wstaję rano. Po trosze to wszystko dzięki niej. Dla siebie biorę dwa tytuły mistrza świata, a olimpijskie medal chciałbym zdobyć dla moich dziewczyn i one mi w tym pomogą mam nadzieję.

Opracowanie: