"Ustaliłam z właścicielem łódki – i on oczywiście natychmiast to zrozumiał – że dla mnie jest bardzo ważne, żeby płynąć z polską flagą. I mimo że nie było to całkiem zgodne z przepisami, bo łódka miała papiery niemieckie, to ja dumnie miałam tę polską flagę" - mówiła w Radiu RMF24 Joanna Pajkowska, żeglarka, kapitan jachtowy i ratownik morski w rozmowie z Krzysztofem Urbaniakiem. Nasza żeglarka była jednym z gości specjalnego programu z okazji Święta Niepodległości. Oddaliśmy głos tym, którzy z Biało-Czerwoną ruszali po niezdobyte.
W 2019 roku Joanna Pajkowska jako pierwsza Polka samotnie i bez zawijania do portów opłynęła świat jachtem żaglowym. Jej rejs trwał 216 dni i 16 godzin. Wcześniej podobnym wyczynem w historii zapisało się trzech polskich żeglarzy: Henryk Jaskuła, Tomasz Lewandowski i Szymon Kuczyński.
W rozmowie z Krzysztofem Urbaniakiem Joanna Pajkowska mówiła, że samotny rejs dookoła świata był jej marzeniem, które stopniowo narastało od wielu lat. Zapytana o to, co w jej wyprawie było najtrudniejsze, mówiła: Wydaje mi się, że wszystko było świetne. Zrealizowałam to, co bardzo chciałam zrobić. (...) Oczywiście były sztormy, różne problemy techniczne, ale w jakiś sposób się tego spodziewałam, bo przecież nie da się tak po prostu wsiąść do łódki i opłynąć świat.
Krzysztof Urbaniak poruszył też kwestię samotności na morzu. Wszystkim ludziom, z którymi rozmawiałam, wydaje się, że najtrudniejsza jest samotność. (...) Mnie nie przeszkadza moje towarzystwo, nie męczy mnie i nie mam z tym problemu. Ale jak pierwszy raz płynęłam, to też nie wiedziałam, jak to wszystko będzie. Uczyłam się tego, jak to wszystko samemu robić i radzić sobie z tak zwaną samotnością - powiedziała.
W jej ocenie samotność w określeniu do morza nie jest odpowiednim określeniem. "Samotność" brzmi trochę negatywnie. Człowiek samotny jest nieszczęśliwy, nikt go nie kocha. Tutaj tak nie jest. Ja po prostu samodzielnie zrealizowałam swoje marzenie - podkreśliła.
Zapytana o to, jak wygląda strach na morzu, powiedziała, że w jej przypadku nie jest paraliżujący, tylko motywujący. Nie miałam też takiego kryzysu, żeby zawinąć do portu. Porównuję się do takiej zabawki na kluczyk, którą się nakręcało. (...) Byłam bardzo zmotywowana, bardzo chciałam i byłam przekonana, że to zrobię. Wiadomo, że było zimno, mokro, jedzenie było byle jakie, bez kąpieli, bez internetu, bez tego wszystkiego, co na co dzień mamy dookoła. Ale dało się - podkreśliła żeglarka.
Joanna Pajkowska przyznała też, że na morzu nauczyła się przede wszystkim oszczędzania ze względu na to, że bez zawijania do portu nie ma możliwości uzupełnienia zapasów. Zabrałam ze sobą 550 litrów wody i jak dopłynęłam, zostało mi jeszcze 180. (...) Woda była tylko do picia. Robiłam sobie taki luksus, że myłam zęby w odrobienie słodkiej wodzie - wspominała.
Nauczyłam się też wiary we własne możliwości. Byłam przekonana, że potrafię. Teraz się w tym utwierdziłam - dodała.
Krzysztof Urbaniak zapytał swojego gościa o to, czy Polacy mają gen, który pcha nas na wysokie szczyty lub rejs dookoła świata. Może coś w tym jest. Jestem dziesiątą kobietą na świecie, która tego dokonała. Naprawdę nie jest nas dużo. Mamy trzech Polaków i to też jest bardzo dużo - zwróciła uwagę.
Płynęłam na niemieckiej łódce i wiem, że Niemcy mnie obserwowali. Okazało się, że Niemcy mają tylko jednego żeglarza, który opłynął świat dookoła bez zawijania do portu i dokonał tego jeszcze w latach 90. Teraz, w ostatniej edycji Vendee Globe - to są takie regaty dookoła świata - jest drugi Niemiec, który to zrobił. My, będąc mniejszym krajem i nie tak bogatym, mamy takich osób więcej. (...) Chyba rzeczywiście lubimy wyzwania i staramy się je realizować - dodała.
Żeglarka podkreśliła też, że flaga Polski ma dla niej szczególne znaczenie. Zapytana o to, jak inni reagują na polską flagę na morzu, mówiła: Nigdy nie miałam sytuacji, żeby ktoś mnie źle kojarzył.
Ustaliłam z właścicielem łódki - i one oczywiście natychmiast to zrozumiał - że dla mnie jest bardzo ważne, żeby płynąć z polską flagą. I mimo że nie było to całkiem zgodne z przepisami, bo łódka miała papiery niemieckie, to ja dumnie miałam tę polską flagę. Gdyby ktoś mnie zapytał, dlaczego mam polską flagę, odpowiedziałabym: "No jak to dlaczego? Bo jestem Polką". Ale nikt nie zapytał - zaznaczyła.
Krzysztof Urbaniak przypomniał, że jego rozmówczyni dwa lata temu zgromadziła szereg najważniejszych nagród. Zapytał o to, jakie marzenia ma teraz Joanna Pajkowska. Oczywiście chcę żeglować. W tym roku po raz pierwszy byłam w Himalajach, doszłam do bazy pod Monte Everestem. To też było moje długo odkładane marzenie. Przez żeglowanie nie starczało mi czasu na inne wyjazdy - zdradziła.
Morze jest piękne, ale góry chyba piękniejsze, bo są bardziej urozmaicone. Ludzie mnie pytają: "Co ty tam widzisz? Przecież morze to jest niebieskie i niebieskie". No faktycznie, jest niebieskie morze i niebieskie niebo - dodała.
Joanna Pajkowska miała 61 lat, kiedy opłynęła świat, a Aleksander Doba - ponad 70, gdy samotnie przepłynął przez Atlantyk. Krzysztof Urbaniak zapytał żeglarkę o to, czy doświadczenie jest niezbędnym elementem do dokonywania takich wyczynów.
Nie. Chętnie zrobiłabym to dużo wcześniej, gdybym miała możliwości. (...) Trzeba normalnie żyć, funkcjonować, zarabiać. Więc to chyba jest tak, że wszyscy w młodszym wieku pracują, i w którymś momencie trzeba sobie powiedzieć, że wreszcie trzeba się wziąć za te marzenia - wyjaśniła.
Chyba związałam się z morzem na stałe. Ale to jest o tyle dobrze, że tutaj wiek nie przeszkadza. Jak jest się sprawnym i zdrowym, to nic nie ma znaczenia - podkreśliła Joanna Pajkowska.
Opracowanie: Anna Helit