Do sporej niespodzianki doszło w 12. kolejce ekstraklasy piłkarskiej. Śląsk Wrocław zdemolował Legię Warszawa aż 4:0. Drużyna ze stolicy notuje w ten sposób czwartą porażkę z rzędu.
Od pierwszych minut optyczną przewagę mieli przyjezdni, którzy dłużej utrzymywali się przy piłce i częściej gościli na połowie gospodarzy. Nic konkretnego jednak nie wynikało z ataków Legii. Raz z linii pola karnego uderzył Marc Gual. Trafił jednak w środek bramki i Rafał Leszczyński nie miał problemu ze złapaniem piłki.
Śląsk mądrze bronił się na własnej połowie, zagęszczał pole gry, przesuwał się całym zespołem i groźnie kontratakował. Właśnie po jednym z takich szybkich wypadów wrocławianie mieli doskonałą okazję na zdobycia gola. Po wybiciu przez Leszczyńskiego piłka trafiła do Matiasa Nahuele, a ten zagrał do Piotra Samca-Talara, który uderzył z 17 metrów i pomylił się minimalnie.
Goście lepszą okazje na gola mieli dopiero w doliczonym czasie gry pierwszej połowy. Po dośrodkowaniu Tomas Pekhart zagrał do Guela, ten zmylił obrońcę Śląska i uderzył z kilku metrów, ale trafił tylko w poprzeczkę.
Druga część spotkania zaczęła się dla Śląska idealnie. Nie minęło pół minuty, a wrocławianie wyszedł na prowadzenie. Samiec-Talar zagrał płasko w pole karne do wbiegającego Petra Schwarza, a ten wślizgiem lekko trącił piłkę, która wpadła do siatki.