Po raz pierwszy w historii koszykarze Toronto Raptors zdobyli mistrzostwo ligi NBA. W czwartek pokonali na wyjeździe broniących tytułu Golden State Warriors 114:110 i wygrali finałową rywalizację play off 4-2.
Warriors w finale grali po raz piąty z rzędu, co nie udało się żadnej ekipie od pamiętnej passy Boston Celtics, którzy o mistrzostwo walczyli przez kolejnych 10 lat (1957-66). W czterech poprzednich "Wojownicy" zawsze rywalizowali z Cleveland Cavaliers. Górą byli w 2015, 2017 i 2018 roku. Raptors w NBA występują od 1995 roku, a do finału udało im się dotrzeć po raz pierwszy.
Systematycznie stawaliśmy się coraz lepsi. Udowodniliśmy, że był sens stworzyć zespół ligi NBA poza granicami USA - powiedział generalny menedżer kanadyjskiej drużyny Masai Ujiri.
Toronto z mistrzostwa w najważniejszych północnoamerykańskich ligach cieszy się po raz pierwszy od 1993 roku, kiedy drugi raz z rzędu triumfowali miejscowi baseballiści Blue Jays.
Czwartkowe spotkanie było bardzo wyrównane; w jego trakcie żadnej z drużyn nie udało się osiągnąć dwucyfrowej przewagi. Warriors w grze utrzymywał przede wszystkim Klay Thompson. 29-letni strzelec trafiał niemal z każdej pozycji, a zatrzymała go dopiero kontuzja. Gdy do końca trzeciej kwarty pozostawało 2.22 min przy lądowaniu po ataku na kosz uszkodził kolano.
Po dłuższej chwili podniósł się i udał do szatni. Zawrócił jednak, aby wykonać rzuty wolne, bo w akcji tej został sfaulowany przez Danny'ego Greena. Gdyby nie oddał rzutów, to nie mógłby wrócić do gry nawet, jeśli poczułby się lepiej.
Po ich trafieniu Thompson ponownie opuścił boisko i na parkiecie już się nie pojawił. Później kamery pokazały jak wychodzi z hali opierając się na kulach. Nie wiadomo jeszcze, czy uraz jest poważny, czy włodarze klubu nie chcieli ryzykować po ostatnich doświadczeniach z Kevinem Durantem, który w poprzednim meczu zerwał ścięgno Achillesa. Thompson uzyskał 30 punktów.
Od tego momentu taktyka Raptors była prosta - w obronie skupić się na ostatniej gwieździe "Wojowników" Stephenie Currym. Gospodarze mimo problemów kadrowych jeszcze długo nieznacznie prowadzili lub remisowali, ale w końcu zdarzył im się dwuminutowy przestój w zdobywaniu punktów. Ekipa z Kanady w tym czasie uzyskała siedem i na trzy minuty przed ostatnią syreną wygrywali 106:101.
Warriors w obronie grali jeszcze zacieklej i mogli wygrać. Gdy na zegarze pozostawało 9,6 s przegrywali tylko 110:111 i mieli piłkę. To jednak nie był dzień Curry'ego, który spudłował zza łuku. Łącznie zdobył 21 pkt, trafiając tylko sześć z 17 rzutów z gry.
Siła Raptors rozłożona była na większą liczbę koszykarzy. Kyle Lowry miał 26 pkt i 10 asyst, Pascal Siakam - 26 pkt i 10 zbiórek, a MVP finałów Kawhi Leonard i rezerwowy Fred VanVleet po 22 pkt.
27-letni Leonard w finałowych potyczkach uzyskiwał średnio 28,5 pkt. Ich najbardziej wartościowym zawodnikiem został po raz drugi. Poprzednio wyróżniono go w ten sposób w 2014 roku, gdy bronił barw San Antonio Spurs. Jest dopiero trzecim koszykarzem w historii, który sztuki tej dokonał w dwóch klubach. Poprzedni to Kareem Abdul-Jabbar (Milwaukee Bucks i Los Angeles Lakers) oraz LeBron James (Miami Heat i Cleveland Cavaliers).
Właśnie dla takich chwil gram w koszykówkę. Właśnie po to pracuję nad sobą każdego dnia - podkreślił Leonard.
Na wspomnienie zasługuje też Marc Gasol. Hiszpan w czwartek co prawda nie błyszczał notując zaledwie trzy punkty, ale on i jego brat Pau są teraz pierwszym rodzeństwem, które może się pochwalić mistrzostwem NBA. Pau triumfował z Lakers w 2009 i 2010 roku.
Golden State Warriors - Toronto Raptors 110:114 (Raptors rywalizację play off do czterech zwycięstw wygrali 4-2)