"Ten sezon będę wspominał pozytywnie, bo wygrana na Tour de France była moim marzeniem. O mistrzostwach świata chcę z kolei zapomnieć. To był wypadek przy pracy" – mówi w rozmowie z RMF FM Maciej Bodnar. Kolarz grupy Bora-hansgrohe wygrał w tym roku jazdę indywidualną na czas zaliczaną do Tour de France. Bodnar opowiedział także o swoich najbliższych planach oraz ocenił zmiany zachodzące w kolarskim peletonie. "Kolarstwo jest coraz bardziej agresywne, dynamiczne" – przyznaje Bodnar.
Patryk Serwański, RMF FM: Jak będziesz wspominał ten sezon? Bardziej z poczuciem spełnienia czy jednak rozczarowania? Z jednej strony wspaniały sukces na czasówce w Marsylii - etapowe zwycięstwo na Tour de France. Z drugiej nieudany występ na Mistrzostwach Świata.
Maciej Bodnar: Raczej będę go dobrze wspominał. To zwycięstwo na Tour de France było moim marzeniem. To taka wisienka na torcie mojej kariery, chociaż teraz chyba mówi się truskawka.
Niektórzy mówią, ale to w świecie piłki nożnej. W kolarstwie może zostać wisienka.
No to jest taka moja wisienka, choć oczywiście nie planuję kończyć kariery. Nie będę rozpamiętywał tych Mistrzostw Świata w Norwegii. To nie ma sensu. Zresztą od razu po występie w Bergen sprawdziliśmy z trenerem profil czasówki na mistrzostwach w 2018 roku. Patrzymy do przodu.
Emocje związane z sukcesem w Marsylii wciąż są w tobie żywe? Wtedy przecież różnice były minimalne. Wygrałeś z Michałem Kwiatkowskim o sekundę. Długo czekałeś na końcowe rozstrzygnięcie.
Emocje opadły, ale teraz sobie to przypominam. Wtedy w lipcu były ogromne. Naprawdę długo czekałem na mecie na faworytów. Najgroźniejszym rywalem z grona czołówki wyścigu był Chris Froome. A on przecież jechał jako ostatni. W międzyczasie musiałem iść też na kontrolę antydopingową. Nawet nie tyle co musiałem, tylko zmusiła mnie do tego potrzeba fizjologiczna. Nie mogłem już wytrzymać, bo cały czas stałem w miejscu dla lidera etapu. Teraz trudno mi te wszystkie emocje nawet opisać, kiedy do mety dojeżdżali Michał, czy Tony Martin. Gdyby Michał mnie wyprzedził to bym się z tym pogodził, bo to i rywal i kolega, ale dobrze, że tak się to skończyło. A Michał jeszcze pewnie wygra niejeden etap.
Jaką rolę na czasówce odegrał wcześniejszy etap wyścigu, kiedy dogoniono cię 220 metrów przed metą? Wtedy zwycięstwo etapowe było na wyciągnięcie ręki. Była dodatkowa sportowa złość z tego powodu?
Ten 11. etap nie wpłynął aż tak na czasówkę. W naszym zespole wszystko się zmieniło już na początku touru. Po tym jak przestali jechać Peter Sagan i Rafał Majka. To dało mi wolną rękę. Spróbowałem swojej szansy. Na tamtym etapie wiele się działo, a przecież miał być nudny dzień dla sprinterów. Zresztą dostałem bardzo dużo pozytywnych informacji od kibiców i to nie tylko z Polski czy Francji, ale naprawdę z różnych części świata. Dziękowali mi za emocje. Wieczorem obejrzałem 10 ostatnich kilometrów etapu. Widziałem jak zacięcie gonili mnie wielcy tego sportu. Jest czego żałować. Zabrakło niewiele. Może wtedy miałby dwa etapowe zwycięstwa.
No ale nie ma co wybrzydzać...
Dokładnie. Nie chcę zmieniać tego, co mam. Ważny jest ten mój sukces z Marsylii, ale ten 11. etap też był ważny. Pokazałem rywalom, że muszą się ze mną liczyć. Teraz będzie mi ciężej uciekać z peletonu, bo już lepiej mnie poznali.
Pytanie, ile będzie tych ucieczek z peletonu. Etapy na przyszłorocznym Tour de France mają być krótsze, bardziej dynamiczne. I chyba właśnie w tą stronę to pójdzie. Krótsze etapy i odchudzone peletony. Drużyny pewnie będą mniej liczne.
Kolarstwo generalnie dosyć szybko się zmienia. Na pewno obecnie jest bardziej agresywne. Wyścigi są bardziej dynamiczne. Od początku etapów idzie mocne tempo. Nie mówię już o klasykach, bo tam ucieczka nawet nie potrafi często się oderwać. To jest widoczna zmiana w kolarstwie. Kiedy zaczynałem w Pro Tourze 11 lat temu mówiło się o zmianach w kolarstwie. Ja widzę na przestrzeni tego czasu kolejną zmianę. Krótsze etapy wymagają więcej dynamiki, energii, przygotowania taktycznego. Dla kibiców to powinny być korzystne zmiany. Na pewno jednak nie znikną całkowicie długie etapy. W Tour de France każdy region chce mieć wyścig u siebie. Takie przelotowe etapy północ-południe ciągle będą, ale zmniejszy się ich liczba. Długie, płaskie etapy to jednak wolniejsza jazda peletonu. Chociaż spójrz na naszą ucieczkę w czasie wyścigu. Jechaliśmy we trójkę i peleton nie pozwolił nam odjechać zbyt daleko. Cały czas nas kontrolowano. Mieliśmy nie więcej niż 3,5 minuty przewagi. Peleton nas nie puszczał. To też zmiana podejścia. A co do liczby kolarzy - cel jest taki by było bezpieczniej. Zobaczymy jak to zafunkcjonuje na Tour de France, gdzie będą 8-osobowe składy. Zobaczymy, czy będzie bezpieczniej, czy będzie mniej kraks i jak to wpłynie na wydarzenia w wyścigu.
Wspomniałeś o agresji w kontekście dynamicznej jazdy. A jak wygląda kwestia takiej agresji w peletonie pomiędzy kolarzami? Bartosz Huzarski przed rokiem mówił mi o zmianie mentalnej wśród kolarzy. Może nie użył słowa agresja, ale mówił, że dziś mało kto liczy się ze starszymi zawodnikami. Jest mniej fair-play. Niektórzy widzą dużo zmian na gorsze.
Mentalność zawodników rzeczywiście się zmieniła. Wielu młodych kolarzy przychodzi ze świetnymi wynikami z młodszych kategorii. Trafiają do nas i od razu chcą wygrywać, ale to nic złego. Są ambitni. Drużyny wyłapują największe talenty. Dużo lepiej działa skauting. Talentom daje się szanse, a tacy zawodnicy czasami nie przeliczają, ale większość ma szacunek do starszych kolarzy czy do wielkich gwiazd. Ważne by od początku jazdy w zawodowym peletonie tacy młodzi zawodnicy nie walczyli o sukces za wszelką cenę...
Muszę wejść ci w słowo. A czy ta młodzież kolarska jest roszczeniowa? Czy młodzi jednak godzą się z rolą tego, który na razie ma się jednak uczyć i być podporządkowanym starszym zawodnikom.
Kolarstwo to ta ciężki sport, że ci młodzi, którzy odnosili sukcesy w mniej ważnych wyścigach też musieli się napracować. Przychodzą do najwyższej ligi i bardzo szybko chcieliby znów wygrywać. Tu jednak potrzeba więcej pracy. Oczywiście zdarzają się wyjątki a wielkim potencjale, które szybko się uczą i wybijają. Jest trochę tak, że dziś młodym łatwiej wszystko przychodzi. Nie powiem, że nie mają respektu, ale nie boją się atakować. Czasami wiąże się to z interesami drużyn. Teraz atakują wszyscy przez cały czas. Chodzi oczywiście o sponsorów, a tych do kolarstwa niełatwo znaleźć. Sponsor jednak wymaga walki, wymaga bycia widocznym. To wiąże się z tym, że ataków jest więcej. Nie ma spokoju, za to jest więcej agresji, bo każdy chce się pokazać. Jak nie masz kolarza w ucieczce to gonisz. Ktoś zatrzyma się za potrzebą, jakiś lider. Ktoś tego nie zauważy, robi się tempo i trzeba gonić grupę. Nie wszyscy respektują te niepisane zasady peletonu. Dziś już spokojnie nie porozmawiasz w trakcie wydawałoby się spokojnego etapu, bo wszyscy gonią. W peletonie dzieje się dużo więcej niż kilka lat temu. Trzeba to po prostu zaakceptować.
A czy problemem peletonu są pieniądze? Mam na myśli plotki z Tour de France dotyczące walki Nairo Quintany z Chrisem Froomem. Kolumbijczyk miał odpuścić Brytyjczykowi, bo zaproponowano mu kontrakt w grupie Sky. Wierzysz w taką możliwość?
Jestem sceptyczny. Taki kolarz jak Quintana nie chciałby dzielić roli lidera z Chrisem Froomem. To już domysły kibiców, plotki. Tour de France to największy wyścig sezonu. Żaden sponsor nie pozwoliłby sobie na odpuszczanie. Takie rzeczy nie istnieją. Ciężko byłoby mi uwierzyć, że Quintana odpuścił Froome’owi z powodu kontraktu i pieniędzy.
Przejechałeś w tym roku ponad 10 tysięcy kilometrów w wyścigach, ale chyba zmęczenie szybko minęło, bo niedawno widziałem twoje zdjęcia z wyścigu w Polsce.
Od mistrzostw świata mija miesiąc. To był okres odpoczynku. Na rowerze jeżdżę od czasu do czasu - to kwestia roztrenowania. Razem z bratem Łukaszem wystartowaliśmy w amatorskim wyścigu Via Dolny Śląsk tutaj u nas w Sobótce, blisko domu. Skusiłem się i pojechałem z amatorami. Fajnie było pojeździć w otoczeniu kibiców. To też było coś nowego, bo byłem zaskoczony poziomem rywalizacji ale także frekwencją. Mój okres roztrenowania to dokładnie miesiąc i teraz już wracam do roboty. Jutro jadę do Austrii. To będzie takie spokojnie zgrupowanie: badania, zdjęcia ze sponsorami i inne organizacyjne sprawy. W listopadzie zaczynamy już treningi z myślą o nowym sezonie.
Kiedy poznasz swój plan startów na kolejny rok?
W takich ekipach jak Bora-hansgrohe cele poznajesz na pierwszym zgrupowaniu. Możliwe, że już teraz poznam pierwsze szczegóły. Na początku grudnia na pewno będą już znał cały kalendarz na pierwszą część sezonu. Obecnie wiesz wszystko dużo wcześniej i szykujesz się do konkretnego wyścigu. Później ewentualnie wypadasz ze składu, jeśli forma nie jest optymalna. Ja z pewnością będę miał w 2018 roku kalendarz startu podobny do tegorocznego.
Śledzisz i patrzysz co dzieje się w Polskim Związku Kolarskim? Tam cały czas coś się dzieje. Atmosfera wokół związku od dawna nie jest dobra. Teraz słyszymy o kolejnych konfliktach czy innych nieciekawych sytuacjach. Co prawda to nie ma dla ciebie codziennego przełożenia, ale interesujesz się tym?
Czasami jakieś głosy z mediów do mnie docierają, ale nie jest od tego by to komentować. Oczywiście jestem kadrowiczem. Na mistrzostwach świata wszystko było fajnie dograne, wszystko funkcjonowało jak w zawodowej drużynie. Nie mam się do czego przyczepić, nawet jakbym chciał. Wszystko było zorganizowane na wysokim poziomie. Co do innych spraw to nie jestem do końca zorientowany i nie chciałbym się niepotrzebnie wypowiadać na ten temat.
(j.)