Koszykarze Kinga Szczecin po raz pierwszy w historii zdobyli mistrzostwo Polski pokonując w finale Energa Basket Ligi obrońcę trofeum Śląsk Wrocław 4-2.
Decydujący o mistrzowskim tytule mecz Szczecinianie rozegrali na własnym parkiecie. Nie dali szans gościom z Wrocławia wygrywając spotkanie 20 pkt.
Nie graliśmy w ostatnich meczach tak jak w ciągu całego sezonu. Chcemy wrócić do swojej gry - mówił przed szóstym meczem finału EBL Andrzej Mazurczak, rozgrywający Kinga.
"Wilki Morskie" prowadziły już 3-0 w serii do czterech zwycięstw, by przegrać dwa kolejne mecze i skomplikować sobie drogę do mistrzostwa Polski. Jednak to ciągle szczecinianie mieli atuty w swoich rękach: szósty mecz u siebie i ciągle potrzeba tylko jednego zwycięstwa.
Początek czwartkowego spotkania wskazywał, że cała drużyna wzięła sobie do serca to, o czym wspomniał Mazurczak. Nie było niepotrzebnych fauli i dyskusji, a raczej koncentracja na grze. Rzutowo rozpoczął Zach Cuthberston, chwilę później kolejną dwójkę dołożył Tony Meier i gospodarze mieli na czym budować kontrolę nad grą. Czteropunktowym prowadzeniem zaczęła się ta kwarta i taką różnicą zakończyła, choć był też moment, że King prowadził 17:10.
Po krótkiej przerwie między kwartami gospodarze zatracili skuteczność, a zarazem spokój w grze. Zwłaszcza że sędziowie w krótkim czasie odgwizdali im dwa faule w ataku. W 14. minucie Arciom Parakhouski rzutami osobistymi zdołał doprowadzić do wyrównania (25:25). Dwie minuty później Ivan Ramljak dał pierwsze prowadzenie obrońcom tytułu z Wrocławia (27:29).