Startujący w wyścigach równoległych Sam Fenech zginął w sobotę wieczorem (czasu miejscowego) na torze w pobliżu australijskiego Brisbane. Jego chevrolet camaro przebił barierę ochronną i roztrzaskał się przy prędkości 320 km/h.

Jak relacjonuje na stronie internetowej dziennik Daily Mail pojazd Sama Fenecha, nad którym kierowca stracił panowanie, uderzył jeszcze w wieżyczkę z kamerą rejestrująca zawody. Po wypadnięciu z toru camaro wiele razy przekoziołkowało i rozpadło się na części.

Jak podaje Daily Mail, kierowca był reanimowany przez służby medyczne asystujące uczestnikom zawodów na torze Willowbank Raceway. Obrażenia kierowcy okazały się bardzo poważne i nie udało się go uratować.

55-letni Sam Fenech był zawodowym kierowcą startującym w wyścigach równoległych tzw. drag racing. Używane w tych zawodach wozy o specjalnej konstrukcji mają potężny napęd, a dodatkową moc uzyskują dzięki stosowaniu jako dopalacza mieszanki nitro, czyli podtlenku azotu.

Cały wyścig trwa kilka sekund, a samochody pędzą obok siebie z prędkością powyżej 400 km/h.

Sam Fenech uważany był w Australii za legendę motosportu.

W styczniu 2019 r. Sam Fenech wyszedł bez szwanku z kraksy, do której doszło na torze Sydney Dragway. W jego wyścigowym wozie nie otworzyły się wówczas spadochrony hamujące. Auto uległo kompletnemu zniszczeniu wbijając się z prędkością 420 km/h w barierę z opon na końcu strefy hamowania toru w Sydney.

Kierowca nie odniósł wtedy żadnych obrażeń. Niestety samochód jest kompletnie zniszczony, ale odnieśliśmy dziś zwycięstwo i to jest ważne. Jako drużyna jesteśmy silni i wszystko jest w porządku, więc dzięki za wszystkie życzenia - zwrócił się wówczas do kibiców po wyjściu z tej mrożącej krew w żyłach sytuacji.

Opracowanie: