"Wojtek nie zatrzymał Niemców. Wojtek wygrał z Niemcami. Dla mnie był to chyba najlepszy występ bramkarza w historii polskiej reprezentacji" - tak Jan Tomaszewski, "człowiek, który zatrzymał Anglię", komentuje występ Wojciecha Szczęsnego w zwycięskim meczu reprezentacji Polski z Niemcami. Jak mówi, teraz podopieczni Adama Nawałki są zmuszeni wygrać ze Szkocją: "Są na ustach całego świata. Presja będzie większa, ale sami to sobie zgotowali. Przecież kto im kazał tak grać?!".

Maciej Jermakow: Ile w tym zwycięstwie było szczęścia, a ile przemyślanej taktyki i pomysłu na grę?

Jan Tomaszewski: Przemyślana taktyka była od początku. Ja powiedziałem moim kolegom - w przeciwieństwie do niektórych ekspertów patriotów-idiotów, którzy namawiali, żeby grać otwarcie, wymachiwać szabelką, jak Brazylia - "Broń Boże, bo dostaniemy piątkę!". Stawiałem za wzór Argentyńczyków: grajmy 1-9-1, czyli Wojtek (Szczęsny), dziewięciu i Robert (Lewandowski). Zagęśćmy to i przeszkadzajmy im. Grajmy antyfutbol, bo to są najlepsi piłkarze świata.

Między bajki mogliście włożyć oświadczenia, że tamten nie gra, tamten nie gra - Niemcy mają taki potencjał, że ci nowi grali to samo. Nie mówię, że tak samo, ale to samo i było to widać. Zagrali kapitalny mecz. Mieli pecha. Przede wszystkim do Wojtka.

Wojtek nie zatrzymał Niemców. Wojtek wygrał z Niemcami. Bronił fenomenalnie. Dla mnie był to chyba najlepszy występ bramkarza w historii polskiej reprezentacji. Dlaczego? Bronił pewnie, wszystko "łapał w zęby", mówiąc kolokwialnie. Zdeprymował tym zawodników niemieckich.

Sprawa druga: Wojtek spowodował swoją postawą, że nasi zawodnicy, ta dziewiątka od Glika do Milika czy od Milika do Glika - ile piłek zblokowała? Chyba z piętnaście piłek na 8-9 metrów przed bramką, bo oni - jak widzieli Wojtka - to sami nadstawiali ciała. Ojej, ile tam było uderzeń takich, że jechali na tyłku! Różnie mogło być, ale on im dał sygnał do tego, że gramy jak hokeiści: jak hokeiści biorą krążek na siebie, tak oni wczoraj brali piłkę.

Moim marzeniem - mówiłem to przed meczem - była gra z tyłu na zero. Osiągnęli to. Przysięgam, nie spodziewałem się, że dwójka im walnie! Ja mówiłem: "Wynik chcę toaletowy, antyfutbol, bo i tak to będzie sensacją w świecie". Mistrzowie świata z jakąś tam siedemdziesiątą ekipą. Okazuje się, że można "liczyć" nawet na najlepszego bramkarza świata. Najlepszy bramkarz świata dla mnie to mimo wszystko jest Neuer. Popełnił błąd, ale usprawiedliwiam go, bo jak przez 50 minut patrzył na to: "znowu nie, znowu nie, znowu nie", to był zestresowany i przy tym pierwszym golu nie wiedział, jak wyjść, "chciałabym, a boję się". Milik doskoczył - gdyby nie strzelił, to był tam jeszcze "Lewy" - i było 1:0. Tak że wielki, wielki szacunek.

Mówimy dużo o pozytywach, a może dołożymy łyżkę dziegciu do tej beczki miodu? Co nie zagrało w tym meczu tak, jak zagrać powinno? Czy też może tych minusów praktycznie nie było?

Nie było tych minusów. My musieliśmy zagrać w 95 procentach w defensywie. Ja o tym mówiłem: "Grajmy antyfutbol, przeszkadzajmy im, dopóki będzie zero z tyłu. Jak coś się uda - to fajnie". Ale nie wierzyłem, że się uda. Myśmy dwa razy byli pod bramką. I ile było? Dwie bramki.

Nie udała się może jedna rzecz: kiedy wyprowadzaliśmy kontry, za łatwo traciliśmy piłki. I nie było powrotu, a Niemcy parę razy zrobili taki szybki atak. To był chyba jedyny mankament.

Skończyły się żarty po tym meczu. Zaczęły się schody. Oni (polscy piłkarze) przyjechali na Stadion Narodowy jak my na Wembley. Jakieś takie brzydkie kaczątka. My z Wembley, a oni z Narodowego wychodziliśmy jako przepiękne futbolowe żurawie.

A szlachectwo zobowiązuje. Sami sobie narobili i teraz są skazani na wygraną ze Szkocją. Jeśli nie będzie wygranej ze Szkocją, to wszyscy powiecie: "Z Niemcami to był fuks". Musi być tutaj teraz sukces.

Jak powinniśmy grać ze Szkocją? Moim zdaniem, też na zero z tyłu, ale na 70 procent w defensywie. A szabelką te 30 procent trzeba pomachać, dlatego że te dwie sytuacje, które mieliśmy, to jest za mało.

Czyli schodzimy na ziemię, ale ze Szkotami gramy jak najbardziej o zwycięstwo - broń Boże remis.

Przy remisie może być potem różnie. Zwycięstwo daje nam nieprawdopodobną przewagę, nieprawdopodobny kop psychiczny, bo przecież to o nich - nie o Hiszpanach i Słowakach - mówi w tej chwili cały świat. Jakaś tam "siedemdziesiątka" pokonała "jedynkę". W tym momencie oni są na ustach całego świata.

Zwycięskiego składu się nie zmienia?

Zwycięskiego składu nie można, moim zdaniem, zmieniać. Selekcjonerem jest Adam (Nawałka) i on decyduje, ale ja bym nie zmieniał. Zmieniłbym tylko jedną rzecz: 70 procent gry - na zero z tyłu, a 30 procent - machać szabelką.

Jest pan optymistą przed meczem ze Szkocją?

Nie jestem, to nie jest optymizm. To jest mój realizm. Skoro zagrali na zero z mistrzami świata, już nie mówię o zwycięstwie, no to na Boga! Oni są zmuszeni w tej chwili wygrać, są skazani na zwycięstwo.

Czyli presja będzie teraz trochę większa.

Naturalnie, ale oni sami sobie na to zasłużyli. Przecież kto im kazał tak grać? Kto im kazał taki wynik osiągnąć?


PRZECZYTAJCIE RÓWNIEŻ:

Niemcy po porażce: Polacy nie pokazali nic wielkiego. Byli po prostu brutalnie skuteczni

"W szatni była ogromna radość i trochę śpiewów"

Skandynawskie media: Spektakularne upokorzenie mistrzów świata

Niemieckie media: Cios dla mistrzów, ekstaza w Warszawie

Polska - Niemcy 2:0! Tak biało-czerwoni sięgnęli po historyczny triumf!

Oto najsłynniejsze wygrane polskich piłkarzy!


(edbie)