Mateusz Gradecki to obecnie najwyżej notowany w światowym rankingu polski golfista. Ma przed sobą ambitne cele. Chce w tym roku wywalczyć awans do najważniejszych europejskich turniejów. Na horyzoncie widać już także Igrzyska Olimpijskie w Tokio. W rozmowie z RMF FM Gradecki opowiedział jak zmienia się golf i przedstawił swoje tegoroczne plany.
Patryk Serwański, RMF FM: Golf postrzegany jest jako sport elitarny i dżentelmeński. Wszystko skodyfikowane, oparte na uczciwości. Rzeczywiście tak jest?
Mateusz Gradecki: Jeśli chodzi o oszukiwanie to tak. Jest wiele reguł, których trzeba przestrzegać, żeby grać. Poza tym w grupie dla współgraczy wszyscy są sędziami dla wszystkich. Jeżeli zdarzają się oszuści to szybko są wyrzucani z tej gry - szczególnie na tym zawodowym poziomie. A czy to ciągle sport dżentelmenów? Chyba w coraz mniejszym stopniu. Spójrzmy na budowę zawodników. Coraz bardziej jest to sport siłowy, sport, w którym liczy się sfera mentalna. Trzeba być spokojnym i skupionym ale są momenty, w których liczy się pobudzenie organizmu. Na sukces składa się bardzo wiele czynników.
Jako sport elitarny przez lata postrzegano tenis, ale od wielu tradycji odchodzono. Mam na myśli choćby obowiązkowa białe stroje. Dziś zostały jedynie na Wimbledonie. Czy golf pod tym względem też się liberalizuje?
Tak. Od tego roku można grać w krótkich spodniach na najważniejszych turniejach podczas rund próbnych. To już jakiś krok. W dniach turniejowych nie odeszło się nadal od długich spodni. Jednak koszulki, czapki, buty cały czas się zmieniają. Wygląd zawodnika jest coraz bardziej nowoczesny i to będzie szło w tę stronę.
Wspomniałeś, że golf idzie w stronę sportu typowo siłowego-mentalnego. Trening obejmuje więc te podstawowe elementy dla wielu dyscyplin: technika, siła, kwestie mentalne.
Jak najbardziej. Ja robię treningi siłowe czy koordynacyjne bardzo podobne do tych, którzy zajmują się zupełnie innymi dyscyplinami. Może więcej jest rotacyjnych ćwiczeń, czy dotyczących dynamiki, bo siła nóg i górnej części ciała jest w golfie bardzo ważna. Współpracuję z psychologami. Dziś sportowiec, który chce coś osiągnąć ma wokół siebie coraz większy sztab specjalistów, ale to przynosi efekty.
Ile zajmuje trening ogólny a ile typowa gra w golfa - to czucie uderzeń czy rozpoznawania dystansu?
To czucie jest bardzo istotne. Bardzo dużo ćwiczy się tych krótkich uderzeń. Piłka zawsze trochę inaczej układa się na trawie czy innych nawierzchniach. Do każdego uderzenia trzeba podejść bardzo indywidualnie. Dopiero doświadczenie pomaga dobrać odpowiednie środki do każdego uderzenia. To daje pewność podczas turniejów. W moim przypadku jednak ilość treningu ogólnego z tym typowo golfowym się wyrównuje. Kształtowanie sylwetki, kwestie mentalne są równie ważne.
Wspólnie z Adrianem Meronkiem przebiliście się już z naszego krajowego podwórka na europejski poziom. W jakim cyklu startujecie, ile startów przed wami i o co toczy się walka? No oczywiście o punkty do światowego rankingu, ale jak to funkcjonuje?
Awans w rankingu to jedno, ale interesuje mnie też awans do wyższej ligi. Zacząłem swoją zawodową karierę przed rokiem i przeskoczyłem z trzeciego szczebla zawodowego golfa w Europie do drugiego poziomu. Planem na ten rok jest przeskok do European Tour, czyli tej pierwszej ligi. Dopiero teraz zaczynają się turnieje cyklu Challenge Tour, w którym startuje, ale mam już za sobą siedem startów w mniejszych turniejach. Cały rok to mniej więcej 30 występów.
A jak wygląda kondycja polskiego golfa? Niebawem zaczną na was naciskać kolejni zawodnicy? Statystyki pokazują, że gra zyskuje u nas nowych zwolenników - i tych młodszych, którzy mogą myśleć o zawodowstwie i tych starszych, traktujących to jako hobby.
Widać coraz więcej graczy. Także tych młodszych. Nie jest to ciągle zabójcza liczba, ale jest już grupa aspirująca do tego co my robimy. Z Adrianem przetarliśmy szlaki tego pójścia do ligi uniwersyteckiej w USA. To połączenie nauki z grą na wysokim poziomie. To bardzo pomogło w rozwoju kariery. Są kolejni juniorzy, którzy próbują iść w tym kierunku.
Jeśli mówimy o chęci dojścia do tego światowego topu to jakie elementy treningu możesz oprzeć na wiedzy naszych specjalistów, a w jakich elementach potrzebne jest wsparcia z zagranicy?
Bardzo jestem zadowolony z pracy z psychologiem oraz z trenerem przygotowania fizycznego. To Polacy. Tutaj się uczyli i zbierali doświadczenie. Jest jeszcze parę osób, ale ten mój główny trener golfowy mieszka w USA. Wcześniej współpracowałem z Walijczykiem, który mieszkał w Polsce. W kadrze juniorskiej oczywiście opiekowali się nami rodzimi trenerzy. Na pewno można się tu w kraju wyszkolić, ale uważam, że wyjazd do Stanów był bardzo potrzebnym ruchem.
Golf w Europie i USA to dwie zupełnie inne sprawy?
Nie do końca. Tak naprawdę poziom jest wyrównany. Widać to szczególnie po rozgrywkach Ryder Cup, w których rywalizują najlepsi Amerykanie i Europejczycy. Coraz częściej Europa dominuje w tych rozgrywkach. Może dlatego, że jest to drużynowy format rywalizacji. A moim zdaniem w takim wydaniu lepiej radzą sobie Europejczycy. Stany to bardziej indywidualności, które nie do końca lubią ze sobą współpracować. Na pewno golf w Europie dynamicznie się rozwija. Ta różnica jest coraz mniejsza.
Golf był obecny na igrzyskach w Rio. Teraz przed nami Tokio. Możliwość walki o wyjazd na igrzyska jest dla ciebie motywujący?
Jak najbardziej! Choć na razie igrzyska nie są jeszcze dla golfistów imprezą numer jeden. Turnieje wielkoszlemowe to dla większości te najważniejsze imprezy sezonu. Myślę jednak, że igrzyska do tego grona zostaną zaliczone. Ja przed golfem uprawiałem inne dyscypliny, lubię sport. Igrzyska zawsze były dla mnie czymś wyjątkowym. Lubię je oglądać. Kiedy dowiedziałem się, że golf trafi do programu igrzysk, to od razu występ w tej imprezie stał się dla mnie celem na przyszłość. Mam nadzieję, że to się uda.