Sezon 2014/15 w hokeju na lodzie należy do GKS-u Tychy! Podopieczni Jirziego Szejby zakończyli finał PHL, w którym pokonali JKH GKS Jastrzębie 4-2! W czwartek tyszanie na własnym lodowisku wygrali decydujący mecz 4-1.
Pierwotnie szósty pojedynek finału miał się odbyć w piątek, a ewentualny siódmy w niedzielę, ale po interwencji obu klubów, które nie chciały grać w Wielki Piątek i Niedzielę Wielkanocną, przełożono je na czwartek i sobotę.
W czwartkowym meczu trener gości Robert Kalaber zdecydował się na zmianę bramkarza. Zamiast Przemysław Odrobnego postawił na młodego Davida Zabolotnego.
Zawodnicy Jastrzębia bardzo szybko pokazali, że nie złożyli jeszcze broni. Potrzebowali niewiele ponad minuty, żeby objąć prowadzenie. W tercji rywali Jan Steber wymienił krążek z Maciejem Urbanowiczem i posłał go obok bezradnego Sztefana Żigardy'ego.
Goście poszli za ciosem. Bramkarz Tych był w opałach, ale nie dał się powtórnie pokonać.
Natomiast gospodarze w 10. minucie doprowadzili do wyrównania. Do tercji rywali wjechał Michał Woźnica, który był atakowany przez Leszka Laszkiewicza i przewrócił się na lód, wszyscy czekali na odgwizdanie kary, ale gra się toczyła i krążek trafił do będącego przed bramką Adama Bagińskiego, a ten strzałem pod poprzeczkę trafił do siatki.
Chwilę później na ławkę kar powędrował Mateusz Bryk. Tyszanie po 43 sekundach wykorzystali okres gry w przewadze. Jakub Ferenc podał do stojącego na linii niebieskiej Bartłomieja Pociechy, ten oddał strzał, według sędziów lot krążka zmienił jeszcze stojący przed bramką Kacper Guzik i to jemu został zapisany ten gol.
W 19. minucie jastrzębianie mieli okazję na wyrównanie. Strzelał Roman Nemeczek, krążek przeszedł obok bramki, ale wyciągnął Żigardy'ego z jej światła, "gumę" przejął Leszek Laszkiewicz, ale jego dobitka trafiła we wracającego na swoje miejsce Czecha.
Niewykorzystana sytuacja zemściła się prawie natychmiast. Będący za bramką rywali Guzik odegrał do nadjeżdżającego, niepilnowanego Jarosława Rzeszutki, a ten precyzyjnym uderzeniem pokonał Zabolotnego.
Jeszcze przed przerwą na ławkę kar powędrował Nemeczek. Gospodarze znowu wykorzystali przewagę liczebną. Po 39 sekundach drugiej tercji bramkę zdobył Michał Kotlorz, trafiając po lodzie.
To był koniec meczu dla 21-letnego Zabolotnego. Młody bramkarz Jastrzębia zjechał do boksu, a jego miejsce zajął Odrobny.
I nowy bramkarz kilka razy uratował gościom skórę, choć sprzyjało mu też szczęście, jak po strzale Jakuba Waneckiego, gdy odbił krążek kaskiem albo później, gdy ten sam zawodnik będąc w sytuacji sam na sam zgubił "gumę".
Jastrzębianie mogli strzelić gola w 35. minucie, kiedy grali z przewaga, jednak Mateusz Danieluk z kilku metrów nie pokonał Żigardy'ego.
Dwie minuty później ponownie z dobrej strony pokazał się Odrobny, parując uderzenie Guzika z dystansu.
W 45. minucie Josef Vitek znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, składającego się do strzału Czecha sfaulował jednak Tomasz Pastryk, który powędrował na ławkę kar, choć hokeista Tychów domagał się rzutu karnego.
Minutę później dołączył do niego Nemeczek, a po chwili jastrzębianie znowu przewinili i choć Pastryk zdążył już wrócić na lód, to za chwilę wrócił na ławkę kar, zastępując swojego bramkarza.
Mimo grania ponad czterech minut z przewagą, w tym prawie dwóch z podwójną, tyszanie nie powiększyli różnicy punktów.
Kibice w Tychach mogli jednak fetować zdobycie drugiego tytułu (poprzedni został wywalczony 10 lat temu). Kilka minut przed końcem zaintonowali "Que sera sera, GKS mistrzostwo ma", a po ostatniej syrenie odpadli na Stadionie Zimowym race, natomiast hokeiści utonęli we własnych ramionach!
Przez cały play-off prezentowaliśmy się dobrze i zasłużyliśmy na ten tytuł - tuż po meczu skomentował Adrian Parzyszek, napastnik GKS-u Tychy.
GKS Tychy - JKH GKS Jastrzębie 4-1 (3-1, 1-0, 0-0)
Bramki: 0-1 Steber-Urbanowicz-Danieluk (1.10), 1-1 Bagiński-Woźnica (9.53), 2-1 Guzik-Pociecha-Ferenc (11.42, w przewadze). 3-1 Rzeszutko-Guzik (18.46), 4-1 Kotlorz-Kolusz-Kartoszkin (20.39, w przewadze).
Sędziowali Włodzimierz Marczuk i Zbigniew Wolas (główni) oraz Wojciech Moszczyński i Sławomir Szachniewicz (liniowi). Kary: 6 i 16 min. Widzów: 3500 (komplet).
Seria 4-2 dla GKS-u Tychy.