Siatkarze Skry Bełchatów nie zagrają w turnieju finałowym Ligi Mistrzów. W rewanżu w Łodzi przegrali z Zenitem Kazań 0:3 (19:25, 23:25, 19:25) i mimo zwycięstwa na wyjeździe 3:2 - odpadli z rywalizacji.
To był stosunkowo jednostronny mecz. Drużyna z Kazania pokazała, że nieprzypadkowo jest w ostatnim czasie zdecydowanie najlepszym zespołem w Europie. Po porażce na własnym parkiecie siatkarze Zenita bardzo chcieli odgryźć się Skrze i to im się udało.
W pierwszym secie nie do zatrzymania był Matthew Anderson. Amerykanin był skuteczny zarówno w ataku jak i w zagrywce. Prawie się nie mylił. Jeżeli do tego dodamy punkty Wilfriedo Leona i Maksym Michajłowa to łatwo zrozumieć, że dość szybko goście wywalczyli sobie kilkupunktową przewagę, którą pielęgnowali do końca seta. Druga partia miała bardziej wyrównany przebieg. Kiedy w końcówce seta siatkarze Zenita odskoczyli na trzy punkty wydawało się, że Skra nie nawiąże już walki, ale gospodarze doprowadzili do wyniki 22:23. To był jednak koniec pogoni.
W trzecim secie Zenit nie chciał niczego zostawić przypadkowi. Mariusz Wlazły nie potrafił przebić się przez rosyjski blok, do tego doszły skuteczne ataki rozkręcającego się Michajłowa. Przy stanie 2:5 trener Miguel Falasca poprosił o czas, ale przerwa niewiele pomogła. Sytuacji nie zmieniły też kolejne minuty. Procentowały umiejętności i doświadczenie zawodników z Kazania, którzy spokojnie dotrwali do końca meczu. Byli nie tylko lepsi w ataku, ale imponowali też grą w defensywie. Bardzo skuteczny był na przykład blok rosyjskiej drużyny. Bełchatowianie w tym aspekcie wypadli blado. Wystarczająco agresywna nie była też zagrywka drużyny Skry.
Przed Zenitem kolejny pojedynek z polskim zespołem, bo w półfinale już podczas turnieju finałowego Ligi Mistrzów zespół z Kazania zagra z gospodarzem czyli Asseco Resovią Rzeszów. Drugą półfinałową parę utworzyły już wcześniej dwa włoskie kluby - Cucine Lube Civitanova i Trentino Volley. Turniej finałowy zostanie rozegrany w krakowskiej Tauron Arenie 16 i 17 kwietnia.
(abs)