Szwajcar Roger Federer nadal nie potrafi wrócić do wysokiej formy. Tym razem już w czwartej rundzie US Open sposób na byłego lidera światowego rankingu znalazł Hiszpan Tommy Robredo. Wygrał 7:6 (3), 6:3, 6:4.
Tak słabo w Nowym Jorku Federer spisał się ostatnio aż 10 lat temu, ale później zanotował wspaniałą passę i przez pięć lat nikt nie był w stanie pokonać go na kortach Flushing Meadows. Przed rokiem Szwajcar uległ Czechowi Tomasowi Berdychowi w ćwierćfinale. W tym roku za mocny okazał się rozstawiony z numerem 19 Tommy Robredo. Dla Hiszpana to wielki sukces, bo dotychczas zawsze z Federerem przegrywał. Teraz nie potrafił uwierzyć, że w końcu udało się zwyciężyć. W nagrodę w ćwierćfinale Robredo zmierzy się ze swoim rodakiem Rafaelem Nadalem.
Szwajcar po meczu wyglądał na załamanego. Nie potrafił znaleźć słów, by opisać swoją porażkę. Stwierdził jednak, że sam jest sobie winny, choć jednocześnie nie chciał umniejszać wyczynu swojego rywala. Słaby występ w US Open to koniec tegorocznych, rozczarowujących występów Federera w Wielkim Szlemie. W styczniu w Australii było jeszcze całkiem nieźle. Szwajcar dotarł do półfinału. Na French Open zatrzymał się na ćwierćfinale, ale podczas Wimbledonu kompletnie zawiódł przegrywając już w drugiej rundzie.
W pozostałych spotkaniach wygrywali wyżej notowani tenisiści. W najbardziej wyrównanym spotkaniu Francuz Richard Gasquet (8.) wygrał z Chorwatem Milosem Raoniciem (10.) po pięciu setach. Aż trzy z nich zakończyły się tie-breakami. Wspominany już Nadal (2.) pokonał Niemca Philippa Kolschreibera (22.), a David Ferrer (4.) okazał się lepszy od Serba Janko Tipsarevicia (18.).
(MRod)