Lech zanotował pierwsze zwycięstwo w lidze i to w imponujących rozmiarach. We wcześniejszych dwóch meczach nie zdobył bramki, a Piastowi zaaplikował aż pięć. Drużyna trenera Dariusza Wdowczyka po tej porażce została zepchnięta na ostatnie miejsce w tabeli.
Gliwiczanie zaczęli od mocnego uderzenia - fatalny błąd popełnił Duńczyk Lasse Nielsen, który zbyt lekko podał do bramkarza, piłkę przejął Maciej Jankowski. Napastnik Piasta widząc, że obrońcy Lecha zdążyli przyblokować napastnika gości podał do Estończyka Konstanina Vassiljeva, ale Jasmin Buric zdążył sparować piłkę.
Goście rozochocili się i po chwili Brazylijczyk Herbert niecelnie uderzył po rzucie rożnym, a potem Słowak Martin Bukata jeszcze raz sprawdził czujność Burica.
Gospodarze uspokoili grę w obronie i próbowali sprawdzić szczelność defensywy rywala. Z przewagi "Kolejorza" niewiele wynikało, a akcje prowadzone w wolnym tempie nie mogły zagrozić bramce Dobrivoja Rudova, a ponad 30-stopniowy upał też nie zachęcał piłkarzy do szybszego biegania.
Lechici najwyraźniej uśpili czujność Piasta. W 40. min indywidualną akcją popisał się Kamil Jóźwiak, który minął dwóch rywali i został sfaulowany przez serbskiego obrońcę Aleksandra Sedlara w polu karnym. Nicki Bille Nielsen nie bez problemów wykorzystał "jedenastkę", bowiem Rusov wyczuł intencje Duńczyka i musnął piłkę palcami. To było dopiero pierwszy gol Lech w obecnym sezonie ligowym.
Jeszcze przed przerwą poznaniacy podwyższyli rezultat. Maciej Gajos zagrał do Macieja Makuszewskiego. Wydawało się, że pomocnik Lecha będzie szukał partnerów, ale zdecydował się na strzał i mocno kopnięta piłka wylądowała pod poprzeczką.
Piłkarze trenera Nenada Bjelicy już na początku drugiej odsłony mogli postawić kropkę nad i - Bille Nielsen po ładnej akcji próbował przelobować bramkarza, ale uczynił to fatalnie. Z kolei Majewski nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Rusovem.
Piast przetrwał napór Lecha i po rzucie wolnym egzekwowanym przez Vassiljeva zdobył kontaktowego gola. Trochę było w tym przypadku, bowiem piłka bardziej odbiła się od Josipa Barisica i wtoczyła się wolno do bramki obok zdezorientowanego Burica.
Kontaktowy gol dla gości nie zmienił obrazu gry, bo to lechici częściej atakowali, a gliwiccy piłkarze szukali swoich szans w kontratakach. W 78. min gospodarze przypieczętowali zwycięstwo po akcji rezerwowych - dośrodkował Szwed Niclas Barkroth, a z woleja uderzył Duńczyk Christian Gytkjaer i uzyskał pierwszego gola w barwach "Kolejorza".
W tym momencie z zespołu gości uszło powietrze, a Lech bombardował w najlepsze. Na listę strzelców wpisali się Łukasz Trałka i ponownie Gytkjaer. Gdyby trener Wdowczyk mógł rzucić wzorem bokserskich pojedynków ręcznik, być może by to uczynił. Nie poddawał się jedynie bramkarz Rusov, który efektownymi paradami bronił swój zespół przed stratą kolejnych bramek.
(łł)