Piłkarze Chelsea Londyn wygrali Ligę Mistrzów. W finale w Porto pokonali Manchester City 1:0 (1:0) po golu Kaia Havertza. "The Blues" po raz drugi sięgnęli po Puchar Europy - poprzednio w 2012 roku.
Spotkanie od początku toczone było w szybkim tempie. Oba zespoły gościły w polu karnym drużyny przeciwnej, ale nieco groźniej wyglądały akcje Chelsea. W pierwszym kwadransie dwie dogodne okazje zmarnował Timo Werner.
Kluczowa dla losów meczu okazała się sytuacja z 42. minuty. Wówczas świetnym podaniem z głębi pola popisał się Mason Mount. Dzięki niemu Havertz znalazł się sam na sam z bramkarzem Manchesteru Edersonem Moaresem i umieścił piłkę w siatce.
Niespełna 22-letni niemiecki pomocnik trafił do Chelsea z Bayeru Leverkusen we wrześniu ubiegłego za ponad 70 mln funtów. Długo nie mógł się odnaleźć w nowym klubie. Sobotni gol był jego pierwszym w tej edycji Ligi Mistrzów.
Naprawdę nie wiem co powiedzieć. Czekałem na to bardzo długo - wydusił z siebie zaraz po spotkaniu.
W drugiej połowie stroną dominującą był Manchester. Podopieczni trenera Josepa Guardioli na różne sposoby starali się zagrozić bramce londyńczyków, ale ich obrona spisywała się rewelacyjnie. Zwykle w kluczowym momencie podania były przecinane, a uderzenia blokowane. W efekcie "The Citizens" oddali tylko jeden celny strzał. Najbliżej wyrównania nowo koronowany mistrz Anglii był tuż przed końcem spotkania, kiedy minimalnie nad poprzeczką piłkę posłał Riyad Mahrez.
Schowana za podwójną gardą Chelsea raz natomiast była blisko podwyższenia prowadzenia, ale Christian Pulisic nie trafił w bramkę.
Przed sezonem prawdopodobnie mało kto wierzył, że Chelsea może wygrać Ligę Mistrzów. Zespół odmieniło styczniowe przyjście trenera Thomasa Tuchela. Niemiecki szkoleniowiec przede wszystkim poprawił grę "The Blues" w obronie.
W fazie pucharowej Chelsea wyeliminowała Atletico Madryt, FC Porto i Real Madryt. W siedmiu meczach, wliczając finał, straciła tylko dwa gole.
Londyńczycy wygrali spotkanie z Manchester City, jak ocenia dziennikarz RMF Paweł Pawłowski, konsekwencją w obronie i przytomnością w kontratakach.