Do tej pory miała w swoim dorobku medale seniorskich mistrzostw Europy w tym ten najcenniejszy - ze złota. Na niedawnych mistrzostwach świata w Taszkiencie polska judoczka Beata Pacut-Kłoczko zdobyła brązowy medal. "Każdy medal z mistrzostw świata i mistrzostw Europy to taki medal, o którym się pamięta, a medalistów wspomina się latami" – podkreśla zawodniczka Czarnych Bytom, która w rozmowie z Wojciechem Marczykiem z redakcji sportowej RMF FM opowiedziała o gorącej atmosferze hali w Taszkiencie, planach związanych z igrzyskami olimpijskimi w Paryżu, a także o swoich kotach i małżeństwie z judoką.
Brązowy medal mistrzostw świata dla Beaty Pacut-Kłoczko to największy sukces w karierze. Trzecie miejsce naszej reprezentantce nie przyszło łatwo, bo już pierwsze starcie na turnieju było bardzo trudne. Zawodniczka GKS-u Czarnych Bytom zmierzyła się z reprezentantką gospodarzy Uzbeczką Iriszchon Kurbanbajewą.
Na pytanie Wojciecha Marczyka, czy przyzwyczaiła się już do brązowego medalu, Pacut-Kłoczko z uśmiechem odpowiedziała: "Tak, nie da się zapomnieć". Dużo wywiadów, cały czas chodzi ze mną, nawet w torebce muszę nosić, żeby pokazywać - przyznała,
Cała sala była wypełniona. Kibice naprawdę głośno dopingowali i to do tego stopnia, że ciężko było mi usłyszeć trenera, a nawet sędziego. Ja czułam presję miejscowych kibiców i pewnie sędzia też - podkreśla Beata Pacut-Kłoczko.
Polka do walki o medal awansowała przez repasaże. Wszystko z powodu porażki z reprezentantką Chin w ćwierćfinale. O brąz zawodniczka z Bytomia rywalizowała z aktualną mistrzynią Europy, Niemką Aliną Boehm.
Bardzo się cieszę, bo już dwa razy z nią wygrałam - podkreśla zawodniczka Czarnych Bytom.