„Mimo tego silnego wiatru, walczyliśmy z namiotem prawie przez dwie godziny. Rozłożyliśmy go, a on się potargał i wiedzieliśmy, że to się nie uda” - powiedział w rozmowie z RMF FM Andrzej Bargiel, opisując wspinaczkę na Mount Evereście. Polak ogłosił, że rezygnuje ze zdobycia najwyższej góry świata i zjechania z niej na nartach.
Maciej Pałahicki, RMF FM: Trudno było podjąć decyzję o zakończeniu wyprawy?
Andrzej Bargiel: Trudno, bo bardzo było blisko. Już się wydawało, że wszystko się jakoś składa. Naprawdę bardzo dobrze się czułem podczas tego ataku szczytowego. Długo na tej przełęczy siedziałem, próbowałem tam walczyć, mimo tych przeciwności, mimo tego silnego wiatru, walczyliśmy z namiotem prawie przez dwie godziny. Rozłożyliśmy go, a on się potargał i wiedzieliśmy, że to się nie uda. Byliśmy bardzo zdziwieni, bo prognozy nie przewidywały aż tak silnego wiatru. Dopiero później skontaktowaliśmy się z osobami, które są związane ze stacją meteorologiczną na przełęczy. Jak dostaliśmy wykresy od nich, to zobaczyliśmy, że coś z tymi prognozami było nie tak. Wróciliśmy do dwójki jeszcze z nadzieją na to, że się uda w kolejnych dniach. Niestety, pogoda się nie poprawiała, a nad szczytem tworzył się taki duży pióropusz, który pokazywał, że tam bardzo mocno wieje. Zeszliśmy do bazy. Przysiadłem przy prognozach i jak zobaczyłem duże opady, wzmagający się wiatr, w zasadzie w najbliższych dwóch tygodniach, to wszystko wskazywało, że najrozsądniej się z tego wycofać.