„W tym sezonie nie graliśmy jeszcze dwóch meczów w tak krótkim czasie. Dla drużyny to będzie nowe doświadczenie” - mówi w rozmowie z RMF FM kapitan Twardych Pierników Toruń Aaron Cel. Drużyna ma przed sobą już drugi tegoroczny mecz. Tym razem przeciwko Startowi Lublin. W Nowy Rok po serii pięciu zwycięstw przyszła porażka z liderem tabeli – Anwilem Włocławek, ale jak podkreśla Cel ten mecz tylko zaostrzył apetyt koszykarzy z Torunia na kolejne zwycięstwa.
Patryk Serwański, RMF FM: Niektóre drużyny jeszcze w tym roku nie grały, a was czeka już drugie spotkanie. Początek stycznia macie taki mocny, energetyczny.
Aaron Cel: Tak. Chyba pierwszy raz w tym sezonie gramy dwa mecze w tak krótkim czasie. Nowe doświadczenie dla drużyny. Zobaczymy, jak nam się uda ten drugi mecz. Ale generalnie się cieszymy. Koszykarze, sportowcy wolą grać, niż trenować. Jesteśmy gotowi na to drugie spotkanie, a może być nawet cięższe niż to z Włocławkiem. Odpoczęliśmy i zobaczymy, jak to będzie wyglądało na parkiecie.
W Nowy Rok po pięciu kolejnych zwycięstwach zanotowaliście porażkę właśnie z Anwilem. Czy ten przegrany pojedynek spowodował jakieś obniżenie napięcia w drużynie, czy niekoniecznie?
Nie, nie! Ja uważam, że ten mecz z Włocławkiem jest sukcesem. Dobrze graliśmy. Odpowiedzieliśmy na bardzo dobrą grę rywali. Była nawet szansa na zwycięstwo. Dwie minuty przed końcem mieliśmy małą przewagę po tym, jak odrobiliśmy straty. Niestety detale w końcówce zaważyły przeciwko nam, ale ogólnie jestem dumny z drużyny. Uważam, że to był bardzo dobry mecz. Pytanie jak będziemy teraz po trzech dniach wyglądać fizycznie. To jakaś zagadka. Natomiast trener przygotowania fizycznego, masażysta zrobili wszystko, żebyśmy byli w dobrej formie.
W grudniu, gdy drużyna wygrywała, mówiłeś, że gracie bardzo zespołowo, że w fajny sposób dzielicie się piłką. Dlaczego w sporcie drużynowym to ma taką wartość? Tak ciężko wyzbyć się zawodnikom pewnego egoizmu skoro ta drużynowa gra jest taką wartością?
Różnie z tym bywa. Zawodowy sportowiec musi mieć duże ego, musi bardzo mocno wierzyć w siebie, wmawiać sobie, że jest wystarczająco dobry. Stąd bierze się brak tego grania piłką. Każdy wierzy, że jest w stanie sam pokonać przeciwnika. Trener musi naciskać na ten drużynowy styl, tłumaczyć, że rozkładając siły na wielu zawodników, jest łatwiej. Ci najlepsi powinni brać na siebie ciężar gry w kilku ostatnich minutach. W trakcie meczu trzeba się tą piłką dzielić. To pozwala oszukać przeciwnika, rozłożyć siły w zespole.
To, że seria zwycięstw dała wam awans do turnieju finałowego Pucharu Polski, ma dla was duże znaczenie?
Tak, to dla nas przeogromny sukces. W poprzednim całym sezonie wygraliśmy 9 meczów. Wiedzieliśmy, że do awansu do Pucharu Polski będzie potrzebnych 8 zwycięstw w tej pierwszej części rozgrywek. Mamy to! Nasz wstępny cel, czyli utrzymanie pozostaje dla nas kluczowe. Budżet w drużynie się w tym sezonie nie zmienił. W przyszłości będzie lepiej, bo pozyskaliśmy nowych sponsorów. Na dziś kwalifikacja do Pucharu to ogromny sukces. Wszyscy się cieszymy. Będziemy mogli się tym nacieszyć, a sportowo wszystko jest możliwe. W jednym meczu zawsze możesz ograć faworyta. To fajny turniej dla - powiem po amerykańsku - "underdogów".
Skoro mamy początek stycznia, to poproszę cię jeszcze o noworoczne życzenia dla polskiej koszykówki.
Ja zawsze wspieram polskich koszykarzy i życzę jak najwięcej minut na parkietach PLK. Życzę, żeby grali jak najwięcej się da. To pozwoli rozwijać się reprezentacji, a zawodnikom da możliwość wyjazdu zagranicę jak Mateusz Ponitka, Michał Sokołowski, Adam Waczyński, Olek Dziewa, Dominik Olejniczak. Takie trochę dziwne życzenia, ale tego życzę - jak najwięcej grania w swoich drużynach. Dużo minut dla Polaków!