O krok od tragedii na Babiej Górze. Ratownicy pomogli tam kompletnie wyziębionemu mężczyźnie. Pomoc nadeszła dosłownie w ostatniej chwili.
Do zdarzenia doszło w czwartek po południu. Na szczycie Babiej Góry znalazł się mężczyzna, który najprawdopodobniej próbował morsować. Mężczyzna nie był już w stanie wezwać pomocy.
Na szczycie patrol ratowników natknął się na niego zupełnie przypadkowo. Kontakt z mężczyzną był już utrudniony. Ratownicy natychmiast zaczęli go ogrzewać.
Jak usłyszał reporter RMF FM od jednego z ratowników, turysta był już w drugim stopniu hipotermii. Kiedy tylko udało się go rozgrzać, zaczęła się akcja zwożenia mężczyzny do karetki pogotowia. I dopiero tam ostatecznie temperatura jego ciała wzrosła do 36 stopni.
To nie jedyna w ostatnich dniach akcja na Babiej Górze. Pomagano tam też turyście, który stracił w pewnym momencie orientację. Dzięki aplikacji "Ratunek" udało się go sprowadzić na szlak. Ale niedługo potem mężczyzna znowu stracił orientację. I wtedy na pomoc ruszyli już ratownicy.
Warunki w górach są trudne, zimowe, jest kilka stopni mrozu, do tego sporo śniegu, który teraz jeszcze przymarzł. Ratownicy sugerują, żeby bez śnieżnych rakiet i kijków w wyższe partie raczej się nie wybierać.