Piętnastu osobom pomogło w weekend Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. Dwie akcje były bardzo poważne - mówi ratownik dyżurny TOPR Mieczysław Ziach.

Jak powiedział Mieczysław Ziach w rozmowie z reporterem RMF FM Maciejem Pałahickim, "w weekend była ładna pogoda, więc w związku z tym można się było spodziewać, że tu mnóstwo turystów przyjedzie".

W sobotę mieliśmy siedem zdarzeń, w tym dwa bardzo poważne, bo jedno dotyczące wyprawy po taterników na filar w Świnicy, którzy nie poradzili sobie z trudnościami. Musieliśmy im pomóc. Drugi przypadek to była niestety po zmroku rodzina, która utknęła w trudnym terenie turystycznym, nie byli w stanie sobie sami pomóc, mimo tego, że posiadali raki i czekany. Nie byli w stanie zejść spod tych suchych czub kondrackich bezpiecznie do Hali Kondratowej, wyprawa po nich ruszyła i sprowadziła ich bezpiecznie na dół - relacjonuje ratownik dyżurny TOPR.

Jak podkreśla Mieczysław Ziach, "trzeba pamiętać o tym, że jak się używa czekana i raków, to dobrze by było skończyć przynajmniej kurs turystyki zimowej, żeby wiedzieć jak się tym posługiwać". Noc jest zawsze ciężka, bo nie mamy dobrej widoczności. Wiał silny wiatr, lekki opad śniegu był, więc mieli prawo tam się wystraszyć - dodaje toprowiec.

Ratownik dyżurny TOPR przypomina, że "od tysiąca metrów (w górę - red.) to mamy pełną zimę w Tatrach i tutaj szybko się to chyba nie zmieni".

Opracowanie: