Trzy miesiące intensywnej pracy ekspertów i w końcu jest - chodzi o plan zabezpieczenia terenów popowodziowych przed kolejnym kataklizmem. Mieszkańcy czekali na ten projekt od września. Każdy deszcz wywołuje tam strach przed powtórką z zeszłego roku. Będą musieli się jednak uzbroić w cierpliwość, bo budowa nowej infrastruktury będzie trwać latami.
Eksperci, którzy tworzyli dokument, nie mają wątpliwości: powodzie będą wracać, dlatego trzeba zrobić wszystko, aby zminimalizować straty, jakie wiążą się z wylaniem wody na miasta i wioski. Tylko w rejonie Białej Lądeckiej ucierpiało we wrześniu aż tysiąc domów. Jeśli Projekt Ochrony Przeciwpowodziowej w Dorzeczu Odry i Wisły zostanie zrealizowany, zagrożonych będzie około 250 budynków. Całkowite wyeliminowanie ryzyka jest - zdaniem powołanego zespołu - niemożliwe.
Chcemy normalnie żyć, wychowywać dzieci, bez lęku przy każdych opadach, chcemy po prostu bezpiecznie żyć - mówią mieszkańcy.
Na to poczucie bezpieczeństwa będą musieli jednak jeszcze sporo poczekać, bo budowa nowych zabezpieczeń jest przewidziana na lata 2027-2034.
Jesteśmy winni tej części Polski przygotowanie rozwiązań, które, mimo że kosztochłonne i długoterminowe, mają docelowo zabezpieczyć mieszkańców - powiedział we Wrocławiu pełnomocnik rządu ds. odbudowy po powodzi Marcin Kierwiński, który nadzorował pracę zespołu.
Najważniejszym elementem projektu jest budowa zbiornika retencyjnego w Kamieńcu Ząbkowickim dla kaskady Nysy Kłodzkiej. Ćwierć wieku temu, po powodzi tysiąclecia wysiedlono wieś Pilce, aby obiekt mógł powstać. Nigdy jednak nie udało się do tego doprowadzić.
Po wrześniowej powodzi pomysł wrócił. Zbiornik odciąży obiekty w Otmuchowie i Nysie. Zabezpieczy też dodatkowo Lewin Brzeski, a nawet Wrocław. Będzie kosztował ponad miliard złotych. Odbudowana zostanie też zapora w Stroniu Śląskim czy zbiornik Topola na Nysie Kłodzkiej. Zaniepokojeni mogą się czuć mieszkańcy Głuchołaz, bo zabezpieczenia dla miasta muszą powstać w Czechach.
Rozmowy z naszymi sąsiadami będą kluczowe, ale im też powinno zależeć na zbudowaniu nowej infrastruktury, bo oni też ucierpieli - powiedział Janusz Zaleski, który przewodniczył pracom zespołu.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Największe emocje budzi jednak budowa suchych zbiorników w okolicy Lądka-Zdroju i Stronia Śląskiego. Gdzie dokładnie? Wariantów jest aż sześć. Każdy zakłada "miks" innych lokalizacji.
Wśród propozycji pojawia się Radochów, Bolesławów, Stójków, Goszów czy Stary Gierałtów. Aby uwolnić teren pod ich budowę, trzeba będzie jednak przenieść część mieszkańców w inne, bezpieczne miejsce. W zależności od wariantu, wywłaszczenia objęłyby od 170 do 230 osób.
Burmistrz gminy Lądek-Zdrój, Tomasz Nowicki, nie ma wątpliwości - projekt wywoła duże napięcia społeczne.
To jest ewidentne. Rozmawiałem już z mieszkańcami. Część zdecydowanie deklaruje chęć opuszczenia swoich domów ze względu na ryzyko powodzi. Z ich strony to będą wywłaszczenia dobrowolne. Czynnik finansowy będzie wabikiem. Natomiast wiem już, że są rodziny, które namówić na relokację będzie trudno. Nie tylko ze względu na brak woli, ale na skomplikowaną sytuację własnościową nieruchomości. Ludzie się boją, co będzie z nimi dalej i kompletnie nie deklarują woli przeprowadzki. Każda sytuacja musi być przeanalizowania indywidualnie - mówi.
Obawy ma też burmistrz Stronia Śląskiego Dariusz Chromiec.
Będziemy musieli zastanowić się, w jaki sposób prowadzić dialog. W 2019 roku mieszkańcy nie zgodzili się na budowę zbiornika. Niestety, ale wrześniowe doświadczenia nie zmieniły ich podejścia. Ale trzeba rozmawiać - mówi RMF FM.
Reporterka RMF FM Martyna Czerwińska zapytała Marcina Kierwińskiego o to, co stanie się, jeśli mieszkańcy nie dadzą się namówić na opuszczenie domów.
Dojdziemy do konsensusu - odpowiedział krótko pełnomocnik rządu. Tylko wtedy ten program zostanie zrealizowany. Zrobię wszystko, aby oferta była na tyle atrakcyjna, aby mieszkańcy dobrowolnie się zgodzili - dodał.
Obiecał, że do uczciwej ceny za oddany teren dołoży „bonusy”.
Spokojniejszy jest burmistrz Kłodzka Michał Piszko.
Ja to oceniam na ten moment bardzo pozytywnie. Ta koncepcja jest zbieżna z tymi przedstawionymi w 2019 roku. Czekamy na realizację tych inwestycji. Jest to perspektywa 10-letnia, więc czekamy na finansowanie i realizację. Jesteśmy spokojni - powiedział po prezentacji planu.
W Kłodzku wywłaszczenia będą jednak incydentalne i dobrowolne. Do likwidacji przeznaczono ulicę Chełmońskiego, która leży nad samym brzegiem rzeki. Mieszkańcy są gotowi opuścić domy. To właśnie w Kłodzku rozpoczną się konsultacje społeczne. Odbędą się już 5 marca. W Stroniu Śląskim 11 marca, a Lądku-Zdroju 12 marca. Spotkania mają potrwać do końca miesiąca, ale jeśli będzie potrzeba - zostaną wydłużone.
W ramach projektu planowane są też bezpieczne przestrzenie przy rzekach. Choć dziś prawo tego zakazuje, to na terenach zalewowych powstają nowe budynki.
Konsekwencje są zbyt mało surowe - powiedział Marcin Kierwiński.
Prawo ma się tu zaostrzyć. Kolejną planowaną strategią jest też wdrażanie naturalnych rozwiązań: zalesianie, odtwarzanie mokradeł, tworzenie zbiorników małej retencji. Odbudowane mają zostać też wały. Państwo chce też zainwestować w mobilne przesłony przeciwpowodziowe. Wreszcie - w naukę bezpiecznych zachowań.
Będą szkolenia z ewakuacji czy indywidualnego zabezpieczenia domów. Plan zakłada też rozwój monitoringu hydrologiczno-meteorologicznego oraz systemu prognozowania ze szczególnym uwzględnieniem alarmowania ludzi przez służby kryzysowe.
Mieszkańcy Stronia Śląskiego i Lądka-Zdróju wielokrotnie bowiem podkreślali, że nikt ich nie ostrzegał o tak wielkim zagrożeniu, a w czasie powodzi zostali odcięci od sieci internetowej i telefonicznej.
Kto za to wszystko zapłaci? Na budżet złożą się Bank Światowy, UE i podatnicy. Ostateczne koszty jeszcze nie są znane, ale prawdopodobnie sięgną kilku miliardów złotych.