Fałszywe stuzłotówki wprowadzali do obiegu 25-latek i 34-latka z Prochowic na Dolnym Śląsku. Grozi im do 10 lat wolności.
Podrobione pieniądze trafiały do punktów handlowych w Prochowicach. Najpierw mężczyzna wprowadził w błąd obsługę stacji benzynowej i pod pretekstem rozmienienia pieniędzy przekazał pracownikowi fałszywy stuzłotowy banknot. Kilka dni później znów próbował zapłacić falsyfikatem.
Czujny pracownik wykrył, że banknot nie jest autentyczny. Wówczas mężczyzna stał się agresywny i groził pracownikowi pozbawieniem życia, jeśli nie odda mu pieniędzy, po czym oddalił się - poinformował mł. asp. Tomasz Nowak z dolnośląskiej policji.
Policjanci z Prochowic i Legnicy, którzy zajęli się tą sprawą ustalili, że za wprowadzaniem "fałszywek" do obiegu stoi dwójka mieszkańców Prochowic. 25-latek i 34-latka mieli kilkanaście takich banknotów.
Oboje usłyszeli zarzuty wprowadzania do obrotu fałszywych środków płatniczych, za co grozi do 10 lat więzienia. O ich dalszym losie zadecyduje sąd. Prokurator zastosował wobec podejrzanych dozór policyjny.
Policjanci apelują do wszystkich, w szczególności do sprzedawców, aby dokładnie sprawdzali, najlepiej przy pomocy testerów UV, przyjmowane banknoty.
Przypominają, że falsyfikaty od oryginalnych banknotów różni:
- brak znaków wodnych,
- brak zabezpieczeń widocznych w świetle UV.
- brak zabezpieczeń wykonanych farbą metalizowaną i zmienną optycznie.
- brak zabezpieczeń wykonanych specjalną techniką druku, które są wyczuwalne podczas dotyku (elementy te są "wypukłe" i w charakterystyczny sposób wyczuwane dotykiem przez przesunięcie po nich palcem lub paznokciem).