Mówią o nim: żyjąca aplikacja muzyczna. Andrzej Staniszewski z Wrocławia ma w domu wielką kolekcję płyt i winyli, ścianę usłaną zdjęciami z wielkimi gwiazdami, dwa garaże pamiątek z koncertów. A zaliczył ich w ciągu 36 lat aż 246. I nie zamierza na tym poprzestać. W domu odwiedziła go reporterka RMF FM - Martyna Czerwińska.

Andrzej Staniszewski z Wrocławia to prawdopodobnie jeden z największych muzycznych pasjonatów w Polsce. W swojej kolekcji ma 4 tysiące płyt, ponad 300 winyli i bilety z 246 koncertów, na których udało mu się być. Niektórych artystów obejrzał na żywo kilka razy i to siedząc w pierwszym rzędzie

Jak to mówi mój kolega - nieważne, na ilu koncertach się było, ważne, gdzie się siedziało. I to jest prawda - droga prawda, bo ceny biletów w pierwszych rzędach osiągają niestety niebotyczne kwoty. To jest szaleństwo, co teraz się dzieje. Ale odbiór jest zupełnie inny. Złapane spojrzenie z wykonawcą, obserwowanie go z bliska, kiedy widać mimikę twarzy. Albo tak jak na koncercie Lionela Richie, kiedy bijąc się w pierś i wskazując palcem na niego, odwzajemnił ten gest - zrobił tak samo, wskazując na mnie. To jest fantastyczne. Siedzi za tobą kilkadziesiąt tysięcy osób, ale to z tobą gwiazda nawiązuje kontakt - opowiada Andrzej Staniszewski.

Pamiątki jak relikwie

Wrocławianin najlepiej wspomina występ Michaela Jacksona, Sade Barry White'a, czy George'a Michaela, ale koncertowego bakcyla połknął 27 maja 1989 roku na Stadionie X-lecia w Warszawie, gdzie na scenie zaśpiewał Stevie Wonder.  

Kiedy usłyszałem jako młody chłopak, że przyjeżdża do Polski, to powiedziałem: zaczynamy, jedziemy! Przeżycie ogromne. Siedzieliśmy na trawie, niecierpliwie czekaliśmy, a kiedy Wojciech Mann wprowadził na scenę Steviego Wondera, byłem nieprzytomny - wspomina w rozmowie z Martyną Czerwińską z RMF FM. 

Od tamtej pory rozmówca naszej reporterki podróżuje za artystami z całego świata. Na występie Michaela Jacksona był 3 razy, Lionela Richiego i Simply Red 5 razy, Jamesa Blunta aż 6, Andrei Bocellego 4 razy, Roda Stewarta, Diany Krall, Robbiego Williamsa i Stinga po dwa razy. George'a Michaela widział na scenie 3 razy. Śmieje się, że jeden raz w przypadku takich gwiazd to zdecydowanie za mało. 

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

Z każdego muzycznego wydarzenia przywozi pamiątki. Albumy, koszulki, jeśli się uda, to autografy, czy zdjęcia, ale od czasu do czasu w ręce Andrzeja Staniszewskiego trafiają wyjątkowe pamiątki. Dorwałem walizkę Michaela Jacksona, ale zdarza się też jak na koncercie Michaela Buble. Siedział na schodach przy scenie, wyciera się ręcznikiem i w pewnym momencie rzuca go w naszym kierunku. Córka się zerwała, zrobiła CIACH i mamy go w domu. To niemal święta relikwia, nie praliśmy długo tego ręcznika. Coś niesamowitego. Ale udało mi się też wręczyć kwiaty Alicii Keys. Fotografię, na której został uwieczniony ten moment, później mi podpisała. Chwilę rozmawialiśmy, to taka przylepka, lubi się przytulać, jest fantastyczna. Na jej koncertach byłem już 3 razy, każdy był świetny - opowiada wrocławianin. 

Aby pomieścić wszystkie gadżety, mężczyzna musiał wynająć dwa garaże w pobliżu domu. Jego muzyczną pasję widać też w każdym kącie własnego lokum. Ściana w salonie jest wypełniona płytami. Biuro - zdjęciami z idolami.

Muzyczne marzenia

Pan Andrzej swoją pasją do muzyki zaraził całą rodzinę. Córki są już dorosłe, ale koncerty są ważną częścią ich życia. Czasami dzwonią, aby zapytać tatę, jaki tytuł ma numer, który właśnie wpadł im w ucho. Andrzej Staniszewski zawsze zna odpowiedź. Wrocławska fotografka - Patrycja Dzwonkowska, która robiła mu sesję, okrzyknęła go żyjącą aplikacją muzyczną. Ten przydomek bardzo się do niego "przykleił". 

Żona ze względu na obowiązki zawodowe nie mogła zawsze podróżować z panem Andrzejem, ale dziś - już na emeryturze - to nadrabia. Mąż był już na 5 koncertach Lionela Richie, zdziwił się, że ja ani razu. Dlatego w tym roku idziemy razem, mamy miejsca w pierwszym rzędzie - opowiada Martynie Czerwińskiej. 

Wrocławianin wybiera się też na koncert z 11-letnim wnukiem. Namówił go na występ Justina Biebera. I chociaż lista wydarzeń, na których był, jest bardzo długa, to jak podkreśla, ma jeszcze wiele muzycznych marzeń. To Lady Gaga, Paul Anka, Anita Baker, Diana Ross, Coldplay, wyobraź sobie, że nie byłem jeszcze na koncercie Eltona Johna, który był już dwukrotnie w Polsce. Skandal! Nie pozwoliły mi wtedy na to obowiązki, z zawodu jestem nauczycielem wychowania fizycznego. Ale będę, na pewno będę! Teraz jestem na emeryturze, mam luz i będę spełniał kolejne marzenia - podsumowuje Andrzej Staniszewski.