Dziesiątki uchodźców z Ukrainy znalazły schronienie w uzdrowiskach na ziemi kłodzkiej. Bardzo często nocują w pensjonatach i hotelach. Samorządowcy nie kryją obaw, że wraz z początkiem sezonu turystycznego, część właścicieli takich miejsc może zwrócić się z prośbą o znalezienie innego miejsca dla uchodźców. Dla niewielkich gmin może to być problem.
Szczególnie dla nas. Jesteśmy małą miejscowością. Nieprzygotowaną, nieprzystosowaną do tego typu zdarzenia, jak wszyscy. Nie mamy swoich hoteli czy pensjonatów. Nie mamy swoich obiektów, które moglibyśmy przeznaczyć dla uchodźców. Myślę, że ich relokacja do Czech byłaby właściwa. 5 proc. mieszkańców mojego miasta, to teraz są Ukraińcy. Część jesteśmy w stanie zabezpieczyć, dać im pracę. Tak dużej liczbie nie damy rady - mówi Mateusz Jellin, burmistrz Polanicy-Zdroju.
Uzdrowiskowe gminy spodziewają się dobrego sezonu.
My jesteśmy bardzo stęsknieni za kuracjuszami. Kuracjusze, goście, turyści też są stęsknieni za nami. Za górami, za wędrówkami. Widać to już było teraz w czasie pandemicznym, kiedy naprawdę w okresie wakacji były najazdy turystów. Myślę, że ta sytuacja międzynarodowa spowoduje to, że ten rok będzie rekordowy, jeżeli chodzi o liczbę turystów, w naszych uzdrowiskach - zauważa burmistrz.
Część uchodźców znajdzie zatrudnienie w turystyce, ale problem wynikający z wojny w Ukrainie pojawił się w innej branży.
To jest również paradoks, ponieważ przestanie nam brakować rąk do pracy w hotelach i restauracjach. Natomiast brakuje ich w firmach budowlanych. To już odczuwamy bardzo boleśnie. Jeżeli chodzi o przetargi, firmy nie startują, bo nie mają pracowników. Mężczyźni, którzy wyjechali do Ukrainy nie zasilają polskich firm budowlanych i jest problem - podkreśla Jellin.