Karę dożywotniego więzienia usłyszała Aleksandra J. oskarżona o brutalne zabójstwo czworga noworodków w latach 2013-2018 w Ciecierzynie w Opolskiem. Pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł w 2020 roku, ale obrona oskarżonych - Aleksandry J. i jej partnera Dawida W. - odwołała się od orzeczenia, sąd apelacyjny zmniejszył wymiar kary, a decyzje w sprawie wyroku podjęły również Sąd Najwyższy i Prokurator Generalny.
Aleksandra J. usłyszała dziś wyrok dożywotniego więzienia.
Do zabójstw noworodków doszło w latach 2013-2018 w miejscowości Ciecierzyn koło Kluczborka na Opolszczyźnie. Aleksandra J. mieszkała tam ze swoim o kilka lat starszym partnerem, Dawidem W.
Piątkowy wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu jest prawomocny. Aleksandra J. będzie mogła starać się o przedterminowe zwolnienie po 30 latach spędzonych w więzieniu.
Przewodnicząca składu sędziowskiego sędzia Edyta Gajgał w uzasadnieniu piątkowego orzeczenia powiedziała, że zdaniem sądu tylko w odniesieniu do pierwszego chronologicznie z popełnionych zabójstwo noworodków "należało inaczej ocenić stopień zawinienia oskarżonej".
"Oskarżona była wtedy bardzo młoda. W 2012 r. oskarżona urodziła pierwszego syna, rok później dochodzi do pierwszego zabójstwa; ta druga ciąża była nieakceptowalna przez jej partnera życiowego. Wobec oskarżonej zostało wtedy postawione ultimatum, że jak urodzi dziecko, to będzie musiała się rozstać z partnerem i że zostanie jej zabrane dziecko (pierwsze - przyp. red.) - to była sytuacja, która powinna prowadzić do złagodzenia osądu jej postępowania za ten pierwszy czyn, którego się dopuściła" - mówiła sędzia. Za pierwsze z zabójstw Aleksandra J. została w piątek skazana na 15 lat więzienia.
Sędzia Gajgał podkreśliła, że takich okoliczności łagodzących sąd nie dopatrzył się w żadnym z kolejnych czynów J.
"Te cztery zbrodnie miały miejsce w kolejnych latach. Decyzje o zabójstwach kolejnych dzieci były decyzjami przemyślanymi. Oskarżona nie chciała dzieci, nie chciał ich jej partner. Oskarżona nie rozważała w kolejnych latach innych możliwości niż zabójstwo, nic na to nie wskazuje. Nie korzystała z pomocy lekarza, nikogo nie informowała, były jej zadawane pytania o ciążę przez ludzi, a oskarżona zdecydowanie zaprzeczała, że jest w ciąży" - mówiła sędzia, wskazując, że u J. byli pracownicy opieki społecznej oferujący pomoc. "Oskarżona napisała wówczas oświadczenie, że nie jest w ciąży" - mówiła sędzia.
Podczas piątkowej rozprawy przed Sądem Apelacyjnym we Wrocławiu Aleksandra J. powiedziała, że do zabójstw jej noworodków nigdy by nie doszło, gdyby nie "toksyczny związek z jej partnerem".
"Gdyby nie to jak psychicznie wpływał na mnie ten mężczyzna, to moje dzieci wszystkie byłyby przy mnie. Bardzo żałuję tego co się stało, nikt mi nie pomógł w sytuacji, w której byłam; prosiłam o rozmowy z psychologiem, ale nie otrzymałam wsparcia przez ten cały czas" - mówiła kobieta.
Sprawa zbrodni z Ciecierzyna odbiła się głośnym echem w całej Polsce.
Pod koniec 2018 r. na posesji Dawida W. znaleziono szczątki czworga noworodków, których rodzicami byli oskarżeni. Policję powiadomili pracownicy społeczni, których zaniepokoił brak niemowlęcia w domu, choć domyślali się, że Aleksandra J. była w ciąży.
"Pierwsze dziecko urodziło się w 2013 roku. Ostatnie dziecko - dziewczynka, przyszła na świat 30 listopada 2018 roku. Kobieta zostawiała noworodki w torbach foliowych. Jak ustalili biegli, w jednym przypadku dziecko zostało uduszone przy pomocy elastycznego materiału zawiązanego wokół szyi. Pierwszego noworodka zakopała na terenie posesji, pozostałą trójkę schowała w nieczynnym piecu. Na miejscu zamieszkania oskarżonych znaleziono szczątki czworga dzieci - dwóch dziewczynek i chłopczyka. Płci czwartego dziecka nie udało się ustalić" - informowała wtedy prokuratura.
Aleksandra J. przyznała się do winy, do zarzucanych mu zbrodni nie przyznał się Dawid W. W śledztwie zapewniał, że nic nie wiedział o ciążach swojej partnerki i losie ich czworga dzieci. Jednak m.in. z wyników badań na wykrywaczu kłamstw, którym go poddano, miało wynikać, że mężczyzna próbował okłamać śledczych.
W marcu 2020 r. Sąd Okręgowy w Opolu skazał na dożywocie oboje rodziców. Od nieprawomocnego wyroku odwołała się obrona obojga oskarżonych.
Sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, który w kwietniu 2021 r. obniżył wcześniej orzeczone kary. Zgodnie z prawomocnym wyrokiem matce wymierzono 25 lat, a ojcu 15 lat więzienia.
W przypadku matki sąd wziął pod uwagę jej stan psychiczny, wpływ jej partnera, trudną sytuację życiową i obawę o to, że zostanie jej odebrane najstarsze dziecko. Z kolei w przypadku ojca sąd drugiej instancji zmienił kwalifikację czynu z podżegania na pomocnictwo.
Kasację od tych wyroków złożyli wówczas zarówno obrońcy skazanych, jak i - w zakresie wymierzonych kar - Prokurator Generalny.
W marcu 2023 roku Sąd Najwyższy oddalił kasację w odniesieniu do Dawida W. Z kolei w odniesieniu do Aleksandry J. SN zdecydował, że ostateczny jest wyrok co do winy oskarżonej, ale ponownie nakazał Sądowi Apelacyjnemu we Wrocławiu zbadać kwestię kar jednostkowych, które można wymierzyć oskarżonej, jak i kary łącznej.
W piątek Sąd Apelacyjny we Wrocławiu, po ponownym rozpatrzeniu sprawy, wymierzył kobiecie karę dożywotniego więzienia.