Dwie osoby zginęły w wyniku zawalenia się dachu hali w centrum Mławy. Trzech rannych wydobytych spod gruzów trafiło pod opiekę lekarzy. Akcja poszukiwawczo-ratownicza została wznowiona - wcześniej wstrzymano ją z obawy o bezpieczeństwo strażaków.

REKLAMA

Po zawaleniu się dachu dawnej bazy PKS pod gruzami znaleźli się pracownicy budowlani, którzy prowadzili remont hali.

Dwóch osób nie udało się uratować mimo reanimacji. Trzy trafiły pod opiekę lekarzy.

Ratownicy przeszukują dokładnie rumowisko. Musza się przekonać, czy znajdują się tam jeszcze jakieś osoby, które mogłyby wymagać pomocy.

Na miejscu mamy rozstawione geofony. Działa pies z przewodnikiem z grupy poszukiwawczo-ratowniczej - mówił RMF FM Jacek Dryll z mławskiej straży pożarnej. Dodatkowo to miejsce sprawdzane jest z powietrza za pomocą dronów.

Na teren dawnej bazy PKS ściągnięto już ciężki sprzęt. Ruszy on do akcji dopiero wtedy, gdy okaże się, że pod gruzami już nikogo nie ma.

W zabudowaniach dawnej bazy PKS znajdowała się stacja kontroli pojazdów.

"Warunki atmosferyczne utrudniają akcję"

Biorąc pod uwagę specyfikę katastrofy budowlanej, najpierw dokonuje się rozpoznania: co się stało, ile osób może znajdować się pod gruzami - tłumaczył w Radiu RMF24 Paweł Frątczak, były rzecznik komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej.

Warunki atmosferyczne nie są korzystne, nie sprzyjają ratownikom, utrudniają akcję - podkreślał gość Bogdana Zalewskiego. Musi być dokonana rzetelna ocena, czy budynek jest na tyle stabilny, że można na gruzowisko wprowadzić ludzi, by ręcznie zacząć odgruzowywanie - dodał.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Trwa akcja ratunkowa po zawaleniu się hali w Mławie. "Najważniejsze jest ratowanie życia"