Były policjant z Pruszkowa, który zabrał do radiowozu nastolatki, a następnie uderzył samochodem w drzewo - odpowie przed sądem. Prokuratura Okręgowa w Warszawie zakończyła śledztwo w jego sprawie i przygotowała akt oskarżenia.
Chodzi o zdarzenie z początku roku z podwarszawskiej miejscowości Dawidy Bankowe. Po wypadku policjanci nie udzielili nastolatkom pomocy.
Dowódca patrolu, który po tym incydencie odszedł ze służby, odpowie za przekroczenie uprawnień, które polegało na bezpodstawnym zabraniu do radiowozu przygodnie napotkanych dziewcząt. Z ustaleń śledczych wynika, że wobec nastolatek nie podejmowano żadnych czynności, a do samochodu wsiadły dobrowolnie.
Drugi z zarzutów obejmuje niedopełnienie obowiązków. Po uderzeniu w drzewo obie pasażerki odniosły obrażenia, jednak wiozący je policjanci nie udzielili im pomocy. Same zgłosiły się na pogotowie.
Wobec drugiego z policjantów, który - jak twierdzą śledczy - pełnił w tym zdarzeniu poboczną rolę, prokuratura skierowała do sądu wniosek o warunkowe umorzenie postępowania - ma jednak przeprosić kobiety i zapłacić na ich rzecz zadośćuczynienie. Wcześniej usłyszał zarzut niedopełnienia obowiązków.
Do wypadku doszło w styczniu w podwarszawskich Dawidach Bankowych. Funkcjonariusze z Pruszkowa dostali zgłoszenie dotyczące wypalania kabli. Odjeżdżając, zabrali do radiowozu dwie nastolatki z grupy, która zgłosiła to zdarzenie. Policjant kierujący radiowozem stracił panowanie nad samochodem i uderzył w drzewo. Dziewczyny same zgłosiły się na pogotowie; jedna z nich pojechała do szpitala.
Śledztwo w sprawie wypadku radiowozu z dwiema nastolatkami w środku, dotyczące spowodowania wypadku, jak również nieudzielenia pomocy, przejęła od Prokuratury Rejonowej w Pruszkowie Prokuratura Okręgowa w Warszawie.