Zarzut wywołania fałszywego alarmu bombowego usłyszał mężczyzna, który w przedwyborczą sobotę na placu Piłsudskiego wszedł na pomnik Ofiar Katastrofy Smoleńskiej w Warszawie. Zamaskowany desperat przez kilka godzin groził detonacją ładunku wybuchowego. Po negocjacjach udało się go obezwładnić.
W sobotę przed południem na pomnik smoleński na placu Piłsudskiego w Warszawie wszedł zamaskowany mężczyzna. Twierdził, że ma przy sobie ładunek wybuchowy i groził jego detonacją.
Na miejscu pojawili się mundurowi oraz kontrterroryści i policyjni negocjatorzy. Wykorzystano specjalny pojazd - Tur.
Po kilku godzinach mężczyzna pod wpływem negocjacji zszedł z pomnika, od razu został zatrzymany.
To 38-letni mężczyzna, Polak z pochodzenia - informuje dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada.
Po tym, jak udało się go zmusić do zejścia z pomnika, okazało się, że nie ma przy sobie żadnych materiałów wybuchowych ani innych niebezpiecznych przedmiotów.