Samochód osobowy staranował bramę i wjechał na cmentarz przy ul. Bema w Nowym Dworze Mazowieckim, niszcząc nagrobki. Do niecodziennego zdarzenia doszło w nocy z niedzieli na poniedziałek. Kierowca porzucił auto i zniknął, w poniedziałek po południu zgłosił się na policję. Dziś zostanie przesłuchany.

Krótko po północy w poniedziałek do PSP w Nowym Dworze Mazowieckim wpłynęło zgłoszenie, z którego wynikało, że samochód wjechał na teren cmentarza.

Na miejsce udały się dwa zastępy straży pożarnej.

Z nieznanych przyczyn samochód uszkodził bramę wjazdową do cmentarza oraz trzy groby, na jednym zawisł - powiedział RMF FM kpt. Paweł Plagowski z PSP w Nowym Dworze Mazowieckim.

Kierującego, ani ewentualnych innych podróżujących nie było na miejscu, samochód był pusty - dodał strażak.

Jak podali strażacy z OSP w Nowym Dworze Mazowieckim, po dojeździe na miejsce okazało się, że "samochód był nadal odpalony, bieg wrzucony, przez co kręciły się w miejscu tylne koła, a kierowcy nie było".

"Bardzo szybko ustalono, kto jest właścicielem pojazdu i gdzie mieszka. Policjanci nie zastali jednak 41-latka pod wskazanym adresem, ani też w żadnym z innych wytypowanych miejsc. O godzinie 16 mężczyzna sam zgłosił się do jednostki policji, był trzeźwy" - poinformowała stołeczna policja.

"41-latek przyznał się do kierowania pojazdem i uszkodzenia mienia, nie potrafił jednak wytłumaczyć, dlaczego do tego doszło i dlaczego porzucił swój samochód. Mężczyźnie pobrano krew do badań" - podali policjanci. We wtorek zostanie przesłuchany.