Samochód osobowy wjechał w przystanek autobusowy przy ulicy Woronicza w Warszawie. Na miejscu zginęła jedna osoba, druga zmarła w szpitalu. "To był samochód osobowy, bardzo duża prędkość, wyjechał mi zza placów" - mówiła reporterowi RMF FM świadek zdarzenia.
St. kpt. Wojciech Kapczyński z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Warszawie przekazał, że do wypadku doszło przy ulicy Woronicza, na wysokości zajezdni autobusowej.
Samochód osobowy wjechał w przystanek. Na miejscu zginęła jedna osoba - to 48-letnia kobieta. Do szpitala bezpośrednio po wypadku trafiło pięciu rannych. Cztery pozostałe poszkodowane osoby zostały opatrzone na miejscu.
Niestety, życia jednej z poszkodowanych, 52-letniej kobiety, nie udało się uratować. To druga śmiertelna ofiara tego wypadku.
Rzecznik Wojewódzkiej Stacja Pogotowia Ratunkowego "Meditrans" przekazał PAP, że w szpitalu przebywają trzy kobiety - 33 lata, 34 lata i 48 latka, które przyjęto z obrażeniami głowy i kończyn dolnych. Z kolei 3,5 letnie dziecko przewiezione w stanie ciężkim ale stabilnym. Ma ono uszkodzoną twarzoczaszkę - zwłaszcza żuchwę oraz kończyny dolne.
Kierowcy nic się nie stało. Policjant poinformował, że 45-letni mężczyzna, który spowodował wypadek, był trzeźwy.
Jak informuje reporter RMF FM, który był na miejscu zdarzenia, kierowca auta osobowego najpierw potrącił inną kobietę prawidłowo przechodzącą przez przejście dla pieszych, a następnie uderzył w przystanek.
To był samochód osobowy, bardzo duża prędkość, wyjechał mi zza placów, jakby odbiło tę kobietę, przeleciała około 20 metrów - mówi naszemu reporterowi kobieta, która była świadkiem tego tragicznego wypadku.
Jak poinformowała policja, wśród rannych jest też kilkuletni chłopiec. Jego stan określany jest jako zagrażający życiu.
To było kilkuletnie dziecko, było przytomne, ale płakało, było połamane - mówi inna kobieta, także świadek zdarzenia.
Sprawca wypadku, 45-letni mężczyzna był trzeźwy.
Jak mówi policja, to obywatel Polski, który posiadał prawo jazdy. Został już zatrzymany i zostanie mu pobrana krew, aby sprawdzić, czy nie był pod wpływem narkotyków.
Dziś lub jutro przesłucha go prokurator. Mężczyzna może usłyszeć wypadku ze skutkiem śmiertelnym lub spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym. Grozi mu do 8 lat więzienia.