Za czynną napaść na policjantów odpowie 47-latek, który powitał dzielnicowych wymierzoną w nich maczetą. Mężczyzna groził funkcjonariuszom, że ich pozabija. Nie reagował na żadne polecenia, był pobudzony i agresywny.
Mężczyzna był poszukiwany przez sądy w Kielcach i Warszawie. Miał na kilka miesięcy trafić do więzienia. Teraz za czynną napaść na funkcjonariuszy grozi mu o wiele wyższa kara - nawet do 10 lat pozbawienia wolności.
Kiedy dzielnicowi zapukali do drzwi jednego z mieszkań w Warszawie, długo nikt nie chciał ich wpuścić. W końcu drzwi otworzyła kobieta.
Poszukiwany ukrył się za lodówką. Czekał tam na policjantów z wymierzoną w ich kierunku maczetą, zaczął nią wymachiwać i wykrzykiwać groźby.
Mężczyzna żądał, by funkcjonariusze opuścili mieszkanie i groził, że jeśli tego nie zrobią to ich pozabija. Mężczyzna nie reagował na żadne polecenia, był pobudzony i agresywny - relacjonuje oficer prasowy Komendanta Rejonowego Policji Warszawa VII podinsp. Joanna Węgrzyniak.
Dzielnicowi wspólnie z wezwanymi na miejsce kryminalnymi doprowadzili do zatrzymania 47-latka. Badanie stanu trzeźwości wykazało, że miał ponad 2 promile alkoholu w organizmie.
Śledczy postawili mężczyźnie zarzut czynnej napaści na funkcjonariuszy. Trafił już do aresztu śledczego.