Mieszkańcy stołecznej Olszynki Grochowskiej od lat bezskutecznie walczą o stworzenie bezpiecznego przejścia przez tory do pobliskiego rezerwatu. Na początku stycznia w pobliżu tego miejsca pod kołami pociągu zginęła nastolatka. PKP Polskie Linie Kolejowe od półtora roku odmawiają stworzenia kładki lub tunelu.
Brak przejścia dla pieszych na Olszynce Grochowskiej, dokładnie na wysokości ulicy Podolskiej, jest częścią większego problemu związanego z liniami kolejowymi po prawej stronie Wisły. Na Na odcinku ponad 6 km - od Dworca Wschodniego aż po ulicę Marsa - znajduje się tylko jedno legalne przejście przez tory, przy przystanku Olszynka Grochowska. Osoby starsze, z niepełnosprawnościami, matki z dziećmi nie przejdą. Nie ma tam żadnego podnośnika. Kolejarze nie chcą nawet tam inwestować - przekonuje pan Grzegorz Cięgotura, mieszkaniec Grochowa, który od prawie dwóch lat walczy o przejście.
Pierwsze pisma zaczął wymieniać z PKP PLK jesienią 2020 roku. Zarządca odpowiadał wtedy, że "nie planuje uwzględniać budowy przejścia dla pieszych przez teren rezerwatu" i że na tym etapie planowania prac nie ma już możliwości rozszerzania ich zakresu. W sierpniu ubiegłego roku PKP PLK podpisały umowę z wykonawcą na remont linii kolejowej nr 506 (Warszawa Wschodnia - Warszawa Wawer). Wykonawca ma wymienić tory i dobudować nowy przystanek w innej lokalizacji, na wysokości ul. Wiatracznej. Stworzenia przejścia do rezerwatu wśród planowanych prac nie ma.
Od kilku dekad ludzie tamtędy przechodzili, przechodzą i przechodzić będą. Postawienie płotu nie rozwiąże problemu. Mieszkańcy będą musieli pokonywać dodatkowe 3 km - przekonuje Cięgotura.
Olszynka Grochowska to nie tylko największy rezerwat Pragi-Południe. To także miejsce historycznej bitwy z czasów powstania listopadowego. Wojska polskie i rosyjskie zmierzyły się w tym miejscu 25 lutego 1831 roku. Mieszkańcy Grochowa starają się uzyskać środki na budowę kładki lub przejścia podziemnego z budżetu obywatelskiego. Ich wniosek jest obecnie analizowany przez miejskich urzędników.
