Policjanci z Białołęki zatrzymali 40-latka, który na prawie godzinę został swojego 8-miesięcznego synka w nagrzanym samochodzie. Odwodnione niemowlę trafiło do szpitala, a ojciec usłyszał zarzuty, za które może mu grozić do 5 lat więzienia. W sprawie przesłuchana została również matka chłopczyka. To nie jedyny w ostatnim czasie przypadek tak nieodpowiedzialnego zachowania rodziców.
Do zdarzenia doszło w czwartek po godzinie 18 przy ulicy Marywilskiej na Białołęce.
"Przechodzień usłyszał płacz małego dziecka dobiegający z zaparkowanego na końcu drogi osiedlowej samochodu. Pojazd miał wyłączony silnik. W środku nie było żadnej dorosłej osoby, a szyby w przednich drzwiach były uchylone na kilka centymetrów" - wyjaśniła rzeczniczka Komendy Rejonowej Policji Warszawa VI - Paulina Onyszko.
"Mężczyzna zauważył, że na tylnym siedzeniu znajduje się fotelik, a w nim zapłakane i spocone dziecko. Po chwili do pojazdu podeszły inne osoby. Jedna z kobiet zdołała wsunąć rękę przez uchylone okno i otworzyć drzwi" - podała.
Temperatura na zewnątrz wynosiła około 35 stopni, było duszno i parno, samochód stał w nasłonecznionym miejscu, wewnątrz nie było żadnego cienia.
Świadkowie poinformowali policję.
Po przyjeździe na miejsce funkcjonariusze wezwali pogotowie. Próbowali też ustalić rodziców 8-miesięcznego chłopca, jednak nikt ze świadków nie widział nikogo w pobliżu auta.
"Po sprawdzeniu pojazdu w bazie danych policjanci ustalili jego właściciela. Próbowali telefonicznie się z nim skontaktować, jednak bezskutecznie" - przekazała policjantka.
Ratownicy medyczni stwierdzili, że dziecko ma objawy odwodnienia. Zdecydowali, że musi trafić do szpitala. Chłopczyk musiał zostać na obserwacji.
Po około 50 minutach, kilkanaście minut po godzinie 19 do samochodu podbiegł zdenerwowany mężczyzna. Jak się okazało był to ojciec dziecka.
40-latek tłumacząc się policjantom powiedział, że w bloku, obok którego zaparkował załatwiał sprawę służbową. Policjanci zatrzymali 40-letniego ojca. Następnego dnia przesłuchali matkę dziecka.
Ojciec dziecka usłyszał zarzut dotyczący narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. 40-latkowi może grozić od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.
W ostatnim czasie coraz częściej pojawiają się informacje o rodzicach, którzy zostawiają dzieci w nagrzanym samochodzie. Do podobnej sytuacji doszło na przykład w Płocku.
36-latka zostawiła w aucie dwójkę swoich dzieci i poszła na solarium. Samochód kobiety zwrócił uwagę płockiej straży miejskiej, ponieważ był zaparkowany w niedozwolonym miejscu. Kobieta tłumaczyła, że zostawiła w aucie 10-latka i 9-miesięczną córeczkę, bo poszła tylko na kilka minut do solarium. Sprawą zajmie się sąd rodzinny.