Policjanci, którym uciekł aresztant z rękoma skutymi kajdankami, nie odpowiedzą karnie. Jak dowiedział się reporter RMF FM, prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie incydentu, do którego doszło w marcu w Mińsku Mazowieckim.
W marcu w Mińsku Mazowieckim młody mężczyzna na postoju wyskoczył z radiowozu. Funkcjonariusze nie dogonili go. W mieście ogłoszono alarm. Aresztanta zatrzymano dopiero po godzinie.
Prokuratura w Węgrowie umorzyła śledztwo, ponieważ uznała, że "zachowanie funkcjonariuszy nie wyczerpało znamion przestępstwa". Według śledczych, zaniedbań policjantów nie można traktować w kategoriach umyślności, ale także nieumyślności.
"Zachowanie funkcjonariuszy nie spowodowało istotnej szkody" - usłyszał w prokuraturze dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada. Chodzi z pewnością o to, że uciekiniera udało się po kilkudziesięciu minutach zatrzymać, tyle że po ogłoszeniu alarmu w mieście.
Nie zmienia to faktu, że konwojenci nienależycie zabezpieczyli transport, a potem nie byli w stanie dogonić mężczyzny, który uciekł przed nimi ze skutymi rękoma.
Wiadomo natomiast, że policjanci - w wewnętrznym postępowaniu - zostali ukarani za przewinienie służbowe.