Nieznany jest stan zdrowia 7-letniego dziecka i jego 36-letniej matki, których szukano na środku Bałtyku po tym, jak znaleźli się za burtą promu Stena Spirit. Oboje zostali uratowani i zabrani do szpitala w Karlskronie.
Prom Stena Spirit o godz. 9 wypłynął z Gdyni do Karlskrony. W okolicach połowy trasy świadkowie zdarzenia zawiadomili o wypadnięciu dwóch osób z pokładu - przekazała RMF FM rzeczniczka Stena Line Polska - Agnieszka Zembrzycka. Prom był wtedy ok. 55 mil morskich na północ od Rozewia.
W poszukiwaniach prowadzonych na szwedzkich wodach oprócz tamtejszych służb brała udział polska Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa. Do akcji skierowano śmigłowiec ratunkowy z Darłowa. Na pomoc ruszyła również m.in. niemiecka fregata i jednostki, które brały udział w ćwiczeniach NATO.
Rzecznik Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa Rafał Goeck przekazał, że kobietę i dziecko wyciągnięto z wody po godz. 17:30. Jak dodał, dziecko ma 7 lat, a kobieta 36. Oboje są obywatelami Polski.
Kobietę z wody zabrał śmigłowiec szwedzkiego SAR-u, a dziecko wypatrzyła załoga łodzi ratunkowej promu Stena Spirit. Oboje zostali zabrani śmigłowcami do szpitala w Karlskronie.
W rozmowie z RMF FM Goeck relacjonował, że pierwszy sygnał "mayday" nadany drogą radiową mówił o tym, że dziecko wypadło z promu, a za nim wyskoczyła osoba dorosła.
Rzecznik Stena Line Polska zaprzecza, by zdarzenia miało taki przebieg. Podkreśla, że przeczy temu zapis monitoringu. Nie udziela jednak jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, jak wyglądały dramatyczne wydarzenia na promie.
W czwartek wieczorem prom Stena Spirit z opóźnieniem dotarł do portu w Karlskronie, gdzie szwedzka policja wszczęła czynności związane z wyjaśnieniem okoliczności wypadku.
Przeprowadzone mają zostać przesłuchania załogi oraz pasażerów, którzy mogli być świadkami zdarzenia, a także zabezpieczony zostanie zapis monitoringu.