Do czołowego zderzenia pociągów doszło o poranku w Gdyni. Zostało poszkodowanych pięć osób, stan jednej z nich jest ciężki. Prawdopodobną przyczyną był błąd ludzki.
W Gdyni o godzinie 7:00, niedaleko dworca kolejowego Gdynia Główna, doszło do czołowego zderzenia dwóch pociągów.
W zderzeniu uczestniczyły szynobus oraz pociąg relacji Malbork-Gdynia - podał dyżurny Stanowiska Kierowania Komendanta Wojewódzkiego PSP st. asp. Błażej Plichta.
Jeden z wagonów wypadł z torów i przewrócił się na bok.
W wypadku poszkodowanych zostało pięć osób, cztery zostały odwiezione do szpitali. Stan jednej z nich jest ciężki.
Przyczyny wypadku ustali komisja.
Rzecznik prasowy PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. Karol Jakubowski poinformował, że na stacji Gdynia Główna działają nowoczesne urządzenia sterowania ruchem kolejowym. Według wstępnych ustaleń, te urządzenia były sprawne.
Komisja z pełną dokładnością będzie mogła odczytać pełne dane dotyczące przyczyn wydarzenia. Zdarzenie na stacji Gdynia Główna nie jest związane z żadnymi pracami inwestycyjnymi ani remontowymi - dodał.
O ewentualnych przyczynach zderzenia mówił na konferencji prasowej wojewoda pomorski Dariusz Drelich. Błąd człowieka, czyli niezatrzymanie się na sygnale stop - stwierdził, podkreślając, że jest to informacja potwierdzona.
Wojewoda dodał, że oba składy były puste - nie było w nich pasażerów. Osoby poszkodowane to obsługa pociągów.
Po wypadku został wstrzymany ruch pociągów regionalnych na trasie Gdynia Orłowo-Gdynia Główna-Gdynia Chylonia. Pociągi dalekobieżne jeżdżą torami linii SKM.
Według nieoficjalnych informacji dziennikarza RMF FM Stanisława Pawłowskiego wynika, że pociąg jadący z Malborka do Gdyni Chyloni był pełen ludzi, ale wszyscy pasażerowie mieli wysiąść na dworcu Gdynia-Główna.
Pociąg tylko z pracownikami w środku ruszył w stronę stoczni.
Z naprzeciwka wjechał w niego szynobus, który miał z Gdyni Głównej dopiero zabrać pasażerów. Chwilę wcześniej był tankowany i to właśnie jego maszynista miał zignorować semafor, który wyświetlał znak stop.
Dokładne szczegóły tego zdarzenia, będzie badać prokuratura. Na miejscu wciąż bardzo dużo służb. Głównie policji i straży pożarnej.