Przed Sądem Okręgowym w Koszalinie rozpoczął się proces ws. śmierci trzymiesięcznej Jagody z Darłowa. Prokuratura oskarżyła rodziców dziewczynki o narażenie jej na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Sąd zdecydował o wyłączeniu jawności rozprawy.

Przewodnicząca składu orzekającego sędzia SSO Anna Pisarczyk zdecydowała o wyłączeniu jawności procesu. Wnioskowali o to obrońcy oskarżonych, prokuratura oraz oskarżeni - Daria B. i Adam K. Wskazano, że doniesienia prasowe mogą być bolesne dla małoletniej córki oskarżonych oraz wywołać hejt.

Prowadzenie rozprawy jawnie mogłoby naruszyć i naruszałoby w ocenie sądu ważny interes prywatny, jakim jest interes małoletniej córki obojga oskarżonych. Co prawda małoletnia córka nie jest pokrzywdzoną w tej sprawie, ale oczywistym jest, że sprawa i okoliczności dotyczą m.in. sposobu prawidłowości sprawowania przez oskarżonych, jako rodziców opieki nad drugą córką - powiedziała sędzią Anna Pisarczyk. Ujawnianie tych okoliczności mogłoby w jakimś stopniu w przyszłości bądź teraz rzutować na ważny interes ich córki, która obecnie jest osobą małoletnią - dodała.

Dziewczynka miesiąc walczyła o życie

Jagoda z Darłowa w stanie bardzo ciężkim trafiła na oddział dziecięcej intensywnej terapii Szpitala Wojewódzkiego w Koszalinie 18 czerwca 2019 roku, późnym wieczorem. Dziewczynka, u której lekarze stwierdzili krwiaki mózgu, walczyła o życie przez miesiąc. Zmarła, mając trzy miesiące, 17 lipca 2019 roku. 

Prokuratura oskarżyła rodziców dziewczynki o nienależytą opiekę nad dzieckiem, o narażenie go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. 

Daria B. tego feralnego dnia wyszła z domu ze starszą córką i zostawiła dwumiesięczną wówczas Jagodę pod opieką Adama K., wiedząc, że jest z kolegą i obaj spożywają alkohol. Mężczyzna, co ustalono w śledztwie, był także pod wpływem amfetaminy.

Obrażenia nie powstały w wyniku bicia

Mężczyzna był poszukiwany listem gończym do odbycia kary za wcześniej popełniane przestępstwa, dlatego gdy zauważył, że dziecko w łóżeczku nie daje oznak życia, sam nie wezwał pomocy. Zadzwonił do Darii B. i to ona zadzwoniła na 112.

Po śmierci dziewczynki prokuratura nie wykluczała zmiany zarzutu wobec ojca dziewczynki na zabójstwo. Ostatecznie tego nie zrobiła, wręcz przeciwnie Adama K. potraktowała łagodniej, i przed sądem będzie on odpowiadał za nieumyślne spowodowanie ciężkich obrażeń u córki skutkujących jej śmiercią.

Jak informowała prokuratora, ojciec dziewczynki od początku śledztwa nie przyznawał się do winy, zaprzeczył, aby bił dziecko, by nim rzucał, o co był podejrzewany. Wycofał się z udziału w eksperymencie procesowym.

O postawieniu zarzutów Adamowi K. przesądziły opinie lekarskie, specjalistów z wielu dziedzin medycyny, w tym sądowej czy okulistyki. Odtworzono mechanizm, w jaki sposób w ogóle do obrażeń doszło. Zebrane wnioski z tych opinii wskazały na to, że ojciec potrząsał dzieckiem, trzymając je w rękach lub gdy ono leżało. Nie obchodził się z niemowlęciem ostrożnie, ale obrażenia u Jagody nie powstały na skutek bicia, rzucania, jakiegoś silnego uderzenia

Adam K. miał odpowiedzieć przed sądem jeszcze za kradzież kamer z monitoringu we wrześniu 2014 r., czym wyrządził wspólnocie mieszkaniowej w Darłowie szkodę na kwotę 700 zł. Te czyn popełnił w warunkach powrotu do przestępstwa.

Adam K. w związku ze sprawą śmierci córki nie był tymczasowo aresztowany, ale odbywa karę pozbawienia wolności za przestępstwa, za które był wcześniej skazany i poszukiwany do odbycia kary. Wobec Darii B. nie był stosowany areszt.