Hotele ze SPA i aquaparki podbierają ratowników z nadmorskich plaż. Prywatne obiekty kuszą przede wszystkim pensją, na jaką organizujące strzeżone kąpieliska samorządy nie mogą sobie pozwolić. Ratowników wodnych brakuje, bo coraz mniej osób kończy wymagane do tej pracy kursy.
Sytuacja z ubiegłego roku powtarza się: brakuje ratowników wodnych, gotowych do rozpoczęcia pracy w sezonie letnim. Kurorty zmartwione są tym, że coraz mniej osób kończy kursy ratownicze, a ośrodki SPA oraz baseny hotelowe proponują zdecydowanie atrakcyjniejsze wynagrodzenia niż np. instytucje dotowane publicznie zapewniające ochronę plaż i kąpielisk strzeżonych.
Rekrutacja ratowników startuje zwykle późną wiosną. Największy problem jest ze znalezieniem ochotników do pracy na plażach oraz na kąpieliskach strzeżonych. Praca jest tu ciężka i odpowiedzialna, a wynagrodzenie relatywnie niskie - mówi Anna Sudolska, ekspertka rynku pracy IDEA HR Group.
Praca ratownika na plaży publicznej czy na kąpieliskach strzeżonych to z jednej strony praca sezonowa, a z drugiej duża odpowiedzialność. Znalezienie ratowników wodnych, by obsadzić wszystkie stanowiska jest co roku wielkim wyzwaniem dla WOPR oraz dla samorządów, które są odpowiedzialne za kąpieliska.
W tym sezonie wynagrodzenia ratowników na kąpieliskach rosną, doświadczony WOPRowiec może zarobić nawet ponad 6 tysięcy złotych "na rękę", ale to wynagrodzenie za 31 dni pracy bez przerwy. Często po kilkanaście godzin dziennie.
W tym roku o zapełnienie wież ratowniczych na plażach będzie jeszcze trudniej. Powodów jest kilka: ratowników jest mniej. To nie jest zawód całoroczny, a dla niektórych praca sezonowa. Jeżeli więc pensja nie jest atrakcyjna to na sezon zostają w swoich standardowych pracach lub szukają zawodów, gdzie można zarobić więcej. Podczas rekrutacji rozmawiałam ostatnio z jednym z ratowników, który przyznał, że zrezygnował z tej pracy i pracuje jako kurier, bo może zarobić kilka razy więcej - mówi Anna Sudolska.
Ratownicy wybierają coraz częściej hotele, baseny komercyjne, aquaparki czy SPA. Takie miejsca też potrzebują ratowników i rekrutują przed sezonem. Praca na plaży to ciągły stres, odpowiedzialność, praca na słońcu, często po kilkanaście godzin dziennie. Jeżeli samorządy oferują stawki od 25 do 30 złotych brutto za godzinę, to nie ma się co dziwić, że chętnych do pracy nie ma. Stawki niewiele nie wzrosły od ubiegłego roku, ale są też miejsca gdzie nawet spadły - mówi ekspertka.
Kryzys w publicznej ochronie wodnej wykorzystują hotele i ośrodki SPA, które często już w trakcie sezonu "przejmują" ratowników "z plaży". W standardzie jest obecnie propozycja zakwaterowania dla ratowników pracujących poza miejscem zamieszkania.
Hotele i ośrodki SPA mają więcej argumentów w dłoniach. Mówimy przede wszystkim o pieniądzach, które często nawet dwukrotnie przekraczają stawkę od samorządów. Inna sprawa to spokój pracy, w hotelach nie ma zwykle nieprzebranych tłumów, a praca na basenie jest znacznie spokojniejsza - mówi Sudolska. Hotele często jednak wymagają np. doświadczenia przynajmniej 2-3 sezonów w ochronie bezpieczeństwa wodnego albo znajomości języka niemieckiego. Kąpieliska nad morzem rekrutują natomiast świeżo upieczonych absolwentów kursów.
Ratownicy do hoteli, aquaparków i ośrodków wypoczynkowych są obecnie szukani niemal we wszystkich miejscowościach nadmorskich Pomorza Zachodniego. To oferty sezonowe albo całoroczne. Są też oferty hybrydowe, gdzie hotel proponuje dodatek do pensji pod warunkiem, że ratownik zgodzi się podpisać, że w kolejnym sezonie też będzie pracować w tym hotelu - mówi ekspertka rynku pracy.
Sezon kąpielowy rozpoczyna się w czerwcu. Większość plaż strzeżona będzie od początku wakacji.