Tysiące oczu wyzierają tu z każdej półki. Pani Bogusława ze Szczecina ma nietypowe hobby. Od lat zbiera lalki Barbie, każdą z nich czyści, naprawia i ubiera we własnoręcznie wydziergane stroje. Lalek ma już tak dużo, że ledwo się mieszczą w specjalnie dla nich wygospodarowanym pokoju, ale pomysłów na przerobienie kolejnych dziesiątek czy setek Barbie nadal nie brakuje.
Lalka, od której się zaczęło, siedzi na najwyższej półce, ubrana w niebiesko-białą suknię. To jedna z ponad tysiąca Barbie, którym nowe życie dała pani Bogusława Ciasnocha ze Szczecina. Od lat zbiera i skupuje niechciane lalki, by każdą z nich dokładnie oczyścić, w razie potrzeby naprawić, uczesać i ubrać w strój, który sama wykonuje.
Stroje się wymyślane, każdy jest inny. Tu na półce mam lalki w strojach tanecznych, jedna ma sukienkę do kankana, kolejne do tańca brzucha i tańca towarzyskiego. Jest jeszcze półka ślubno-komunijna, to lalki ubrane na biało - mówi pani Bogusława.
Długie suknie balowe, krótkie koktajlowe sama projektuje, choć przyznaje, że czasem coś podpatrzy w telewizji lub intenecie. Jedna z Barbie ma sukienkę wzorowaną na kreacji Michelle Obamy.
Lalki, którymi zajmuje się pani Bogusława, trafiały do niej od córek i wnuczek. One już swoimi Barbie nie chciały się bawić. Po niepotrzebne lalki kolekcjonerka jeździ na pchle targi do Berlina, dostaje je też ze sklepów w regionie. W swoich zbiorach ma nietypowe egzemplarze, na przykład Barbie całą wykonaną z gumy, czy taką, która od połowy jest szmaciana.
Nowe lalki są najpierw dokładnie czyszczone, włosy myte są szamponem. Gdy brakuje włosów, pani Bogusława sięga po włóczkę i to z niej robi nową fryzurę. Potem przychodzi czas na strój. Zaczynam robić zawsze od pasa i w trakcie już mi przychodzi pomysł do głowy. Staram się, by sukienka pasowała do danej lalki - mówi kobieta.
We oryginalnym hobby wspiera ją mąż, Aleksander. To on wykonuje kolejne półki, by było na czym ustawiać wciąż powiększającą się kolekcję, to on wozi żonę po kolejne lalki, czy jeździ przywieźć zapas włóczki. O pasji żony mówi z podziwem.
Wystarczy jej kilka dni, czasem tylko trzy i już wiadomo, jak ta lalka będzie wyglądać. Dostaje przepiękną suknię - mówi Aleksander Ciasnocha, zastanawiając się, kiedy nadejdzie czas, by kolorowym lalkom oddać największą sypialnię.
Pani Bogusława przyznaje natomiast, że jej fascynacja lalkami - jak je nazywa "barbiowatymi" - wzięła się stąd, że w dzieciństwie... lalki nie miała. W latach 50. nie miałam żadnej lalki, jedna moja siostra miała, druga też, a ja nie. W tamtych czasach zbierało się owoce, tzw. spady. Poszłyśmy nazbierane owoce sprzedać i okazało się, że obie siostry zdecydowały, że kupią mi lalkę - wspomina Bogusława Ciasnocha.
Dziś lalek ma ponad tysiąc, ale wciąż zbiera kolejne. Od kilku lat kobieta prowadzi też konto na Instagramie, gdzie pokazuje swoje prace. Jeśli ktoś chciałby przekazać jej nieużywane już lalki, to właśnie za pomocą Instagama można się z kolekcjonerką skontaktować.