"Ojciec Święty Franciszek przyjął rezygnację abp. Andrzeja Dzięgi z posługi arcybiskupa metropolity szczecińsko-kamieńskiego. Administratorem apostolskim sede vacante został mianowany biskup koszalińsko-kołobrzeski Zbigniew Zieliński" – poinformowała Nuncjatura Apostolska w Polsce. Ten prosty komunikat kończy trwający od lat proces kanoniczny metropolity oskarżanego o zaniedbania i krzywdzenie ofiar pedofilii w Kościele. Tyle, że na skutek jego enigmatyczności, arcybiskup nadal może dezinformować wiernych i duchownych swojej diecezji i robi to - ujawnia dziennikarz RMF FM Tomasz Terlikowski. Dowodem jest list hierarchy do kapłanów.
W języku kościelnym krótki komunikat nuncjatury oznacza tyle, że na 4 lata przed emeryturą arcybiskup został zmuszony do ustąpienia przez Stolicę Apostolską, a ta, by pokazać, że sprawa jest poważna, nie pozwoliła mu nawet zarządzać archidiecezją do momentu mianowania nowego arcybiskupa. Od teraz bowiem zarządzać nią będzie administrator apostolski, a nie arcybiskup Dzięga.
W ten symboliczny sposób Watykan przyznaje, po wieloletnim, przedłużanym procesie, że arcybiskup Dzięga był winien wieloletnich zaniedbań ws. pedofilii wśród duchownych i nakłada na niego symboliczną karę. O tym, że taki wyrok zapadnie, w kręgach kościelnych wiedziano od kilku tygodni. Wiedziano też, że rezygnacja nie jest dobrowolna. Ale o winie i odpowiedzialności w dokumencie nuncjatury nie ma ani słowa. Efekt? Arcybiskup może uchodzić nadal za niewinnego, bo w miejsce koniecznego w takiej sytuacji odwołania pozwolono mu samemu zrezygnować.
Właśnie taką narrację przedstawia arcybiskup Dzięga w liście do kapłanów, do którego udało się dotrzeć naszemu dziennikarzowi.
Cały list arcybiskupa Andrzeja Dzięgi dostępny jest tutaj
"Minęło piętnaście lat od momentu, gdy decyzją Benedykta XVI wprowadzony zostałem w dzieje Świętego Kościoła Szczecińsko-Kamieńskiego. Przez ten czas, podejmując powierzone mi zadania oraz odpowiedzialność biskupią czyli apostolską, odkrywałem razem z Wami dotychczasowe dzieje, tajemnice, a także ciągle odsłaniające się nowe możliwości duchowe obecnego czasu w sercach Ludu Bożego oraz w różnych obszarach bytowania Ziemi nad Odrą i Bałtykiem. Czas ten stał się niezwykłym doświadczeniem pielgrzymowania po Bożych Drogach na obecnym etapie historii. Jeśli było w tym wszystkim coś dobrego i pozostają jakieś dobre owoce, to przede wszystkim Wasza kapłańska zasługa. To owoce Waszych modlitw, gorliwości pastoralnej i wspólnotowego zaangażowania. To także pogłębione owoce modlitwy i świętego życia serc wiernych Panu Jezusowi. Wiernych Słowu Pana. Podążających pod opieką Matki Kościoła - Zwycięskiej Królowej Polski, pod opieką Świętego Ottona oraz wszystkich naszych Patronów dzień po dniu po Drogach Pana" - pisze w liście do księży arcybiskup Dzięga.
"Chciałbym każdemu z Was, Bracia kapłani, a za Waszym pośrednictwem także każdemu i każdej z naszych Sióstr i Bracia w wierze, na czele z Osobami życia konsekrowanego, szczerze i gorąco podziękować za to świadectwo Waszej wiary. Poznaliście mnie na tyle, że każde z Waszych serc czuje i wie, co mam na myśli. Jeśli jednak moje słabości, w tym niepełne zrozumienie określonych okoliczności, a czasem nawet moje zwykłe ludzkie zmęczenie, stawało się przyczyną Waszego niepokoju, gorąco przepraszam" - dodaje enigmatycznie hierarcha.
Dalej arcybiskup pisze o tym, że w ostatnich latach miał coraz mniej sił. "Ostatnie pół roku to jednak czas radykalnego osłabienia mojego stanu zdrowia. Dlatego jesienią stało się dla mnie oczywiste, że nadszedł także czas ustąpienia z urzędu. Ojciec Święty Franciszek przychylił się do mojej prośby i dzisiaj został ogłoszony fakt przyjęcia mojej rezygnacji" - relacjonuje. Apeluje też o życzliwość wobec administratora apostolskiego. Dalej w liście pojawiają się wątki dot. m.in. "Synodu o synodalności", wojny w Ukrainie i trudnej sytuacji gospodarczej w Europie.
Dzięga nawet nie próbuje dotykać faktycznych powodów rezygnacji, do której został zmuszony. Nie przeprasza też ofiar pedofilii wśród duchownych.
Arcybiskup Dzięga był jednym z bohaterów wyemitowanego 12 lutego 2021 r. reportażu TVN24 "Najdłuższy proces Kościoła", o księdzu Andrzeju Dymerze. W reportażu przedstawiono, że ks. Andrzej Dymer wykorzystywał seksualnie osoby nieletnie, a szczecińscy biskupi wiedzieli o tym od 1995 r.
Śledztwo wszczęto jednak dopiero po publikacji dziennikarzy "Gazety Wyborczej" w 2008 r. W tym samym roku kościelny trybunał skazał ks. Dymera za molestowanie seksualne wychowanków. Dymer złożył apelację.
Po emisji reportażu abp Dzięga odwołał go z funkcji dyrektora Instytutu Medycznego im. Jana Pawła II w Szczecinie. Według czasopisma "Więź" metropolita szczecińsko-kamieński decyzję podjął po spotkaniu z mężczyzną, który został wykorzystany seksualnie przez duchownego. Ks. Dymer zmarł w 16 lutego 2021 r.