Wyjaśnienie przyczyn zatrucia Odry, do jakiego doszło w sierpniu tego roku, czyli równo 100 dni temu, zostało zamiecione pod dywan - uważa Unia Izb Odry i Łaby, która domaga się jak najszybszego powołania międzynarodowej grupy ekspertów, którzy zajmą się odbudową życia w rzece i tym, by do podobnej katastrofy nie dopuścić w przyszłości.
100 dni po katastrofie ekologicznej na Odrze o jej powodach i działaniach prewencyjnych, by nigdy do podobnej tragedii nie doszło wiadomo relatywnie niewiele. Eksperci zgadzają się, że doszło prawdopodobnie do zakwitu złotych alg, co mogło spowodować masowy pomór organizmów żywych. Takie tłumaczenie jednak nie kończy sprawy. Wysokie zasolenie wody jest sprawą wymagającą wyjaśnienia.
Jako Unia Izb Odry i Łaby nie jesteśmy usatysfakcjonowani tempem wyjaśniania przyczyn katastrofy ekologicznej, która dotknęła Odrę w sierpniu 2022 roku. Właśnie mija 100 dni od momentu tej wielkiej ekologiczno-gospodarczej katastrofy i mamy wrażenie, że ten trudny temat nie jest już na agendzie ważnych spraw do rozwiązania. Wygląda na to, że wyjaśnienie okoliczności śmierci setek milionów ryb i żywych organizmów pozostanie nie rozwiązane. Ignorując to zdarzenie skazujemy się na jego powtórkę. Drugiego, takiego pomoru nie przeżyje ani Odra jako rzeka, ani przedsiębiorcy, którzy z rzeką związali swoją działalność - mówi Hanna Mojsiuk, prezydent Unii Izb Odry i Łaby i prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie.
Unia apeluje o możliwie szybkie utworzenie zespołu, który przygotuje wytyczne, jak należy działać, by zapobiec drugiej katastrofie ekologicznej na Odrze oraz o zintensyfikowanie spotkań strony polskiej, niemieckiej i czeskiej w zakresie koordynacji działań mających przywrócić Odrze jakość środowiskową.
Strona niemiecka wciąż bije na alarm, że zasolenie wody w Odrze pozostaje na wysokim poziomie. Z dużym prawdopodobieństwem należy więc powiedzieć, że gdybyśmy teraz mieli lato, to algi znowu by kwitły. Obawiam się, że katastrofa ekologiczna jest znów kwestią czasu, a nie robi się wystarczająco dużo, by jej zapobiec - mówi Hanna Mojsiuk.
Zdaniem Unii Izb Odry i Łaby brakuje porozumienia między stroną polską a niemiecką. Zakładnikiem braku rozmów jest rzeka, być można skazana na kolejne dewastujące sytuacje.
Unia Izb Odry i Łaby opowiada się za dyskusją na temat planowanych przez Polskę inwestycji związanych z regulacją Odry. Nie jestem zwolenniczką mówienia, że należy zatrzymać inwestycje, bo nie ma żadnych dowodów, by jej prowadzenie miało związek z katastrofą. Trzeba jednak dialogu w tej kwestii. Cały świat idzie w kierunku renaturyzacji, a Odrze niczego nie potrzeba tak bardzo jak naturalnej odbudowy - dodaje prezydent Unii Izb Odry i Łaby.
Wciąż nierozwiązane są gospodarcze konsekwencje katastrofy na Odrze. Wielu przedsiębiorców popadło w długi, a jeszcze inni zdecydowali o zakończeniu działalności nad rzeką. Groźba powtórki katastrofy byłaby niemal gwarantem, że przedsiębiorczość w znanej nam formule nad rzekę już nie wróci.
Tak naprawdę nie wiemy, co z nadodrzańską turystyką. Z moich informacji wynika, że wielu przedsiębiorców z sektora turystycznego nie zamierza już wracać do swoich działalności. Zaproponowana im pomoc była nie tylko nie wystarczająca, ale i dotarła do nich zbyt późno - mówi Hanna Mojsiuk.
Brak wskazania bezpośredniego winnego katastrofy to przeszkoda, by przedsiębiorcy mogli starać się o odszkodowanie.
Konsekwencja katastrofy jest taka, że liczne postulaty przedsiębiorców nie zostały zrealizowane, de facto pozostawiając ich samym sobie. Pomoc po katastrofie ekologicznej została przyznana według takich kryteriów i w takiej wysokości, że trudno w moim przekonaniu mówić o jej realnym wymiarze. Z jednej strony dobrze, że jakakolwiek pomoc przyszła, jednak postanowiono pomoc powiązać przede wszystkim z kryterium liczby osób zgłoszonych przez danego przedsiębiorcę do ubezpieczeń społecznych, choć przecież zakaz korzystania z Odry skutkował trudnościami nie tylko z wypłatami wynagrodzeń, ale też z pokrywaniem wszelkich innych kosztów, zwłaszcza stałych, również np. z tytułu pożyczek, leasingów, zawartych wcześniej umów dostawy, sprzedaży, najmu - mówi mec. Marek Jarosiewicz, reprezentujący nadodrzańskich przedsiębiorców w negocjacjach z rządem.