"Przypuszczam, że jeżeli to on (Jacek Jaworek - przyp. red.), to daleko nie był" - powiedział w rozmowie z reporterem RMF FM o odnalezionym w piątek w Dąbrowie Zielonej (woj. śląskie) ciele mężczyzny mieszkaniec tej miejscowości. Od zbrodni w pobliskich Borowcach w lipcu minęły 3 lata.

REKLAMA

W piątek w miejscowości Dąbrowa Zielona (pow. częstochowski, woj. śląskie) odnaleziono ciało mężczyzny z raną postrzałową głowy.

Policja czeka na oficjalne wyniki badań, które mają potwierdzić, bądź wykluczyć, czy chodzi o poszukiwanego od ponad trzech lat Jacka Jaworka - mężczyzna jest podejrzany o zabójstwo trzech osób ze swojej rodziny w pobliskich Borowcach.

Co mówią mieszkańcy Dąbrowy Zielonej?

Z mieszkańcami Dąbrowy Zielonej rozmawiał reporter RMF FM Marcin Buczek. Nie kryją oni zaskoczenia tym, co się tam stało. Tym bardziej, że - jak dodają - nie słyszeli w okolicy dźwięków przypominających strzały.

Wszyscy się rozeszli, my zostaliśmy. Nic nie było praktycznie słychać - mówi jeden z mieszkańców. Jak dodaje, informacja o ciele mężczyzny to był "pełen szok".

Inni mieszkańcy dodają, że nie bardzo wierzą w nagły powrót poszukiwanego w to miejsce. Zawsze w naszej świadomości, miejscowych, było to, że (Jacek Jaworek - przyp. red.) gdzieś może się ukrywać. Przypuszczam, że jeżeli to on, to daleko nie był - stwierdza mieszkaniec Dąbrowy Zielonej w rozmowie z reporterem RMF FM. Dlaczego oskarżony o potrójne morderstwo miałby pojawić się w tamtej okolicy właśnie teraz? Rocznica - odpowiada rozmówca Marcina Buczka.

Skąd się tu wziął? Nagle przyjechał z Austrii, z Niemiec po to, żeby sobie tutaj strzelić w głowę? - pyta retorycznie. Na pytanie o to, czy ktoś mógł Jackowi Jaworkowi pomagać, odpowiada, "to był miejscowy człowiek".

Tu były jakieś alarmy, jeździły radiowozy ze 2-3 razy. Chodziły plotki, że ktoś go widział w kukurydzy, ale to były fałszywe alarmy. Teraz nikt go nie widział - mówią mieszkańcy miejscowości.

Jak podkreśla w rozmowie z RMF FM inny z mieszkańców Dąbrowy Zielonej, "jeżeli to on (Jacek Jaworek - przyp. red.), to społeczność miejscowa się uspokoi". Doszło do morderstwa trzech osób, nie wiadomo, co u człowieka w głowie siedzi - zaznacza.

Najbardziej ta sytuacja oddziaływała na mieszkańców Borowców. Ludzie czuli strach, że ta osoba nie została znaleziona, złapana. Bali się, że może coś takiego się powtórzyć, może mieć miejsce jakaś kolejna zemsta - mówi.

/ Marcin Buczek / RMF FM
/ Marcin Buczek / RMF FM
/ Marcin Buczek / RMF FM
/ Marcin Buczek / RMF FM
/ Marcin Buczek / RMF FM

Znaki zapytania

Nie ma pewności, gdzie i kiedy mógł paść strzał, od którego zginął mężczyzna znaleziony w Dąbrowie Zielonej. Nie sposób wykluczyć, że ciało mogło zostać przywiezione z innego miejsca. Otwarte pozostaje pytanie, kto i kiedy mógłby to zrobić.

Po zbrodni w Borowcach nie znaleziono broni. Teraz specjaliści muszą sprawdzić, czy broń, którą znaleziono w piątek, mogła być tą, z której wtedy strzelano.

W kontekście poszukiwań Jacka Jaworka pojawia się też pytanie o miejsce, w którym przebywał przez ponad 3 lata od zbrodni. Niewykluczone, że mógł np. być za granicą i teraz wrócił.

W piątek w Dąbrowie Zielonej pojawiła się siostra poszukiwanego. Nie była pewna czy mężczyzna, którego ciało znaleziono, to jej brat.

Zbrodnia w Borowcach

10 lipca 2021 roku w miejscowości Borowce koło Częstochowy w domu jednorodzinnym wezwani do awantury domowej policjanci znaleźli ciała 44-letniego małżeństwa oraz ich 17-letniego syna.

Ofiary zostały zastrzelone. Przeżył tylko młodszy, 13-letni syn, który zdołał się najpierw ukryć, a potem uciec.

Śledczy ustalili, że sprawcą zbrodni był brat 44-latka, Jacek Jaworek. Mężczyzna mieszkał z rodziną po opuszczeniu zakładu karnego, gdzie trafił za uchylanie się od płacenia alimentów. Tuż po zbrodni Jaworek uciekł.