Interwencja na ulicach Rudy Śląskiej. Policjanci podczas patrolu zauważyli kobietę, która machała do nich ręką, wzywając pomocy. Obok niej stało niespełna trzyletnie dziecko ubrane w pieluszkę i kurtkę, która była rozpięta. Funkcjonariusze wezwali pogotowie. Na szczęście udało się zapobiec tragedii.
W miniony piątek w Rudzie Śląskiej, dzięki reakcji przechodnia, udało się prawdopodobnie zapobiec tragedii.
Jak poinformowała śląska policja, około godziny 11:15, podczas rutynowego patrolu, funkcjonariusze zauważyli kobietę wzywającą pomocy.
Tuż obok niej, na zimnym chodniku stało niespełna trzyletnie dziecko, które miało na sobie jedynie pieluchę, rozpiętą kurtkę założoną na odwrót oraz buty również założone nieprawidłowo.
Kobieta przekazała mundurowym, że zauważyła dziecko, gdy spacerowało po mieście bez opieki, w zimowej aurze, z odsłoniętymi częściami ciała.
Policjanci umieścili malucha w ogrzewanym radiowozie, a następnie wezwali pogotowie.
Przybyli na miejsce ratownicy zdecydowali o hospitalizacji dziecka. Na pierwszy rzut oka, wszystko wskazywało na to, że jest ono zaniedbane, wychłodzone, głodne i zabrudzone.
Badania przeprowadzone w szpitalu wskazywały, że dziewczynka była jednak w dobrym stanie, nie miała obrażeń świadczących o stosowaniu wobec niej przemocy i niczego, co by wskazywało na jej zaniedbanie.
Po jakimś czasie na miejscu zjawił się ojciec dziewczynki. Wyjaśnił, że zostawił ją pod opieką śpiącej matki, sam zaś udał się na zakupy. Po powrocie zorientował się, że dziecka nie ma i rozpoczął poszukiwania. Wkrótce potem przybyła także matka dziewczynki.
Badanie alkomatem wykazało, że rodzice byli trzeźwi.
Dalsze kroki w sprawie podejmą odpowiedne instytucje zajmujące się ochroną praw dziecka, które zbadają sytuację w rodzinie dziewczynki. Policjanci sprawdzają, czy rodzice narazili swoją córkę na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia.