Cztery lata temu w Roszkowie w Śląskiem zginęła kobieta. Utonęła w samochodzie, który wjechał do zbiornika wodnego. Teraz do sądu trafił akt oskarżenia w tej sprawie. Znajomy ofiary będzie odpowiadać za zabójstwo.

Mężczyzna i jego znajoma wyjechali nad zbiornik wodny w Roszkowie. Łowili ryby, biwakowali i pili alkohol. Potem poszli do zaparkowanego w pobliżu samochodu i postanowili tam spędzić noc.

Jak ustalono, auto nie miało zaciągniętego hamulca ręcznego i stało przodem do lustra wody. Według prokuratury, kiedy kobieta zasnęła, mężczyzna wyszedł z samochodu, a auto wjechało do wody. Chwilę później mężczyzna zaczął wzywać pomocy.

Samochód wydobyli strażacy. Sekcja zwłok wykazała, że kobieta utonęła.

Mężczyzna od początku utrzymywał, że doszło do nieszczęśliwego wypadku. Miał się obudzić, kiedy auto tonęło. Wtedy udało mu się otworzyć drzwi. Próbował ratować swoją znajomą, ale się nie udało. Pomoc wezwał, kiedy dopłynął do brzegu.

Ta wersja została jednak podważona przez specjalistów, zajmujących się m.in. wypadkami w wodzie. Okazało się też, że już po śmierci kobiety, mężczyzna posługiwał się jej kartą płatniczą. Miał wypłacić gotówkę oraz m.in. kupić znicz, który zapalił w miejscu, gdzie zginęła.

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

Motywem zbrodni mogła być zazdrość. Teraz oskarżonemu grozi nawet dożywocie.

Opracowanie: