"Umarł kawałek mojego serca" - napisała na Twitterze Maria Witecka, ciocia "Pana Torpedy", 7-letniego Natana Gajka z Sosnowca. Chłopiec chorował na neuroblastomę IV stopnia z przerzutami do węzłów chłonnych, szpiku i kości.
Przyszedł TEN dzień... W ostatniej ziemskiej drodze, kroczyliśmy za Tobą, by zachować obraz Twojej twarzy. Tak cicho, bez słowa pożegnania poleciałeś... Umarł kawałek mojego serca. Nikt tak pięknie nie mówił, że się boi miłości, jak Ty... - napisała w mediach społecznościowych ciocia chłopca.
W nocy odszedł do krainy wiecznego snu Wielki Wojownik - Natan Gajk #PanTorpeda - informuje profil na Facebooku Natan Gajk - Neuroblastoma IV.
We wrześniu 2018 Natan skończył 4 lata. To piękny moment, jego życie przecież dopiero się zaczynało. Przed nim tysiące pięknych chwil i miliony doświadczeń. Los postanowił inaczej - czytamy na stronie internetowej zbiórki na leczenie chłopca.
Chłopiec cierpiał na guz nadnercza, IV stopień złośliwości, z rozsiewem do węzłów chłonnych brzusznych, śródpiersiowych, obojczykowych oraz do szpiku i do kości udowej.
Natanka, bo sklasyfikowano go do wysokiej grupy ryzyka. Natan przeszedł wiele cykli chemioterapii, rozległą operację wycięcia guza oraz 14 cykli naświetlań. Przeszedł przeszczep szpiku kostnego, megachemię i na końcu Immunoterapię Anty GD2- 5 cykli. Niestety całe leczenie zostawiło wiele skutków ubocznych, takich jak: niedosłuch ototoksyczny czy też spory ubytek wzroku, zmiany w ośrodkowym układzie nerwowym - czytamy na stronie.
Natan Gajk we wrześniu miałby 8 lat.
Pseudonim Natana jest prawdopodobnie związany ze słowami lekarki wypowiedzianymi po pierwszej operacji chłopca i drugiej turze chemioterapii.
Stwierdziła ona, że Natan przez chorobę idzie "jak torpeda".
Tysiące osób złożyły kondolencje w mediach społecznościowych w związku ze śmiercią chłopca: