To błąd pracownika ochrony umożliwił 25-latkowi wejście na teren zajezdni i uprowadzenie tramwaju w Katowicach. Takie są ustalenia po analizie nagrań z kamer monitoringu.
Motorniczy-samozwaniec wykorzystał fakt, że brama była otwarta. Wszedł na teren zajezdni i wsiadł do tramwaju, który był najbliżej bramy. Przez kilkanaście minut miał siedzieć w kabinie pojazdu, zanim wyjechał na trasę.
Zgodnie z procedurą, kiedy tramwaj wyjeżdża z zajezdni, pracownik ochrony otwiera bramę i zaraz potem ją zamyka. Tym razem tak się nie stało i brama miała pozostać otwarta przez pewien czas.
Pracownik ochrony, który popełnił błąd, nie jest zatrudniony w spółce tramwajowej, ale w firmie zewnętrznej. Nie wiadomo jeszcze, czy i jak zostanie ukarany.
Do uprowadzenia tramwaju doszło w nocy z piątku na sobotę. 25-letni mieszkaniec Świętochłowic przejechał nim z Katowic do Chorzowa, zabierając po drodze pasażerów. Policjantom miał tłumaczyć, że jego ojciec był motorniczym i on też chciał prowadzić tramwaj. Mężczyzna był trzeźwy, nie stawiał oporu przy zatrzymaniu.
25-latek został aresztowany na 3 miesiące. Grozi mu do 8 lat więzienia.
Na nocną jazdę motorniczego-samozwańca zwrócił uwagę prowadzący inny tramwaj. To on zauważył pojazd z wyświetlonym numerem linii 33, której nie ma w rozkładzie jazdy i zawiadomił o dziwnej sytuacji dyspozytora.
Dyspozytor próbował skontaktować się z motorniczym poprzez radiotelefon. To się nie udało. Podjęta została szybko decyzja o tym, żeby zatrzymać wagon. Zdalnie wyłączono zasilanie trakcji tramwajowej w centrum Chorzowa. W ten sposób tramwaj unieruchomiono. Wezwano policję. Na miejsce skierowany został także kontroler ruchu naszej spółki - relacjonował Andrzej Zowada, rzeczni Tramwajów Śląskich S.A.