Dziś mija 17 lat od katastrofy w kopalni Halemba w Rudzie Śląskiej. Podczas prac likwidacyjnych 1030 m pod ziemią doszło do wybuchu metanu i pyłu węglowego. Zginęło 23 górników. Był to jeden z najtragiczniejszych wypadków we współczesnym polskim górnictwie.

Jak doszło do katastrofy?

Do katastrofy w kopalni Halemba doszło 21 listopada 2006 r. podczas likwidowania ściany wydobywczej 1030 m pod ziemią. Górnicy, którzy zginęli, mieli wydobyć warty miliony złotych sprzęt. 

Większość ofiar tragedii to pracownicy zewnętrznej firmy Mard, która na zlecenie kopalni prowadziła prace likwidacyjne.

W każdą rocznicę katastrofy po mszy w kościele pw. Matki Bożej Różańcowej, który znajduje się niedaleko kopalni, na cmentarzu komunalnym uczestnicy uroczystości składają kwiaty i zapalają znicze pod krzyżem i tablicą ku czci wszystkich górników, którzy zginęli w wyniku wypadków w kopalni Halemba. Na tablicy znalazło się około dwustu imion i nazwisk. Znicze są zapalane także przed kopalnianym zegarem przy wejściu do kopalni.

Długa lista nieprawidłowości?

Z ustaleń śledztwa - zamkniętego przez Prokuraturę Okręgową w Gliwicach w 2008 r. - wynika, że do wybuchu doszło na skutek zaniechania profilaktyki przeciw zagrożeniom naturalnym. Po zapaleniu i wybuchu metanu w wyrobisku wybuchł pył węglowy.

W czasie śledztwa ustalono, że pracownicy w Halembie byli kierowani do prac mimo przekroczeń dopuszczalnych stężeń metanu, a w kopalni fałszowano dokumentację i próbki pyłu węglowego.

Prokuratura oskarżyła łącznie 27 osób. Część z nich dobrowolnie poddała się karze - na ławie oskarżonych w pierwszym procesie zasiadało 17 mężczyzn.

Jak wyglądała sądowa odsłona tej sprawy?

W styczniu 2015 r. Sąd Okręgowy w Gliwicach skazał byłego szefa działu wentylacji Marka Z., oskarżonego m.in. o sprowadzenie katastrofy, na 3 lata więzienia (prokuratura żądała ośmiu). 14 innych oskarżonych, wśród nich były dyrektor kopalni Kazimierz D. (dla którego oskarżenie domagało się 7 lat), usłyszało wówczas wyroki w zawieszeniu, dwóch - uniewinniające.

W lutym 2016 r. Sąd Apelacyjny w Katowicach w części uchylił tamto orzeczenie - do ponownego rozpoznania skierował sprawy Z. (skazując go już prawomocnie na 4 miesiące więzienia za to, że już po katastrofie kazał podwładnemu fałszować dokumentację), Kazimierza D. i Jana J. Ich ponowny proces rozpoczął się w październiku 2016 r. Orzeczenia wobec pozostałych stały się już wtedy prawomocne.

We wrześniu 2019 r., po ponownym procesie, Sąd Okręgowy w Gliwicach skazał Z. na karę łączną 1 roku i 2 miesięcy więzienia. Sąd I instancji uznał Z. za winnego przestępstwa z art. art. 165 par. 1 kk, który przewiduje karę do 8 lat za sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach, wskutek działania w okolicznościach szczególnie niebezpiecznych, a także na podstawie art. 220 kk, który przewiduje karę do trzech lat więzienia dla osoby odpowiedzialnej za bezpieczeństwo i higienę pracy i niedopełniającej wynikającego stąd obowiązku, a przez to narażającej pracownika na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Byłego dyrektora Kazimierza D. gliwicki sąd okręgowy skazał na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat m.in. za przestępstwo z art. 165 par. 3 kk - sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach, którego skutkiem była śmierć człowieka. Były naczelny inżynier kopalni Jan J., który sprawował też funkcję zastępcy kierownika ruchu zakładu, został skazany z art. 220 kk na 1 rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata, a także grzywnę.

Także tym razem od wyroku sądu okręgowego odwołała się zarówno obrona, jak i prokuratura. W kwietniu 2021 r. Sąd Apelacyjny byłego dyrektora zakładu skazał na 2 lata więzienia, podobną karę wymierzył byłemu szefowi działu wentylacji. Obaj zostali uznani na winnych sprowadzenia w kopalni niebezpieczeństwa w okresie poprzedzającym tragedię. W przypadku Z. sąd zwiększył wymiar kary, zaś w wyroku wobec D. postanowił, że wymierzona mu kara nie zostanie zawieszona. Trzeci oskarżony, były naczelny inżynier, został skazany na 1 rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata za naruszenie przepisów bhp. Wyrok wobec całej trójki jest prawomocny.