Ratownicy ręcznie odgruzowują konstrukcję kamienicy, w której minionej nocy wybuchł pożar. „Cały czas idziemy po żywych, nie tracimy nadziei” - oświadczył rzecznik prasowy Komendanta Głównego PSP st. bryg. Karol Kierzkowski. W budynku, w którym w trakcie pożaru doszło do dwóch eksplozji, zawaliły się trzy kondygnacje. Z dwoma strażakami nie ma kontaktu.

REKLAMA

*** WAŻNA AKTUALIZACJA: Dwóch strażaków zginęło w czasie akcji gaśniczej. Zobacz więcej

/ Jakub Kaczmarczyk / PAP
/ Jakub Kaczmarczyk / PAP
/ Jakub Kaczmarczyk / PAP
/ Jakub Kaczmarczyk / PAP
/ Jakub Kaczmarczyk / PAP
/ Jakub Kaczmarczyk / PAP
/ Jakub Kaczmarczyk / PAP
/ Jakub Kaczmarczyk / PAP
/ Jakub Kaczmarczyk / PAP
/ Jakub Kaczmarczyk / PAP

W Poznaniu w nocy z soboty na niedzielę doszło do pożaru i wybuchu w kamienicy przy ul. Kraszewskiego. W trakcie akcji poszkodowanych zostało 11 strażaków, a dwóch wciąż jest poszukiwanych. Poszkodowane zostały także trzy postronne osoby.

WSZYSTKIE NAJNOWSZE INFORMACJE Z AKCJI W POZNANIU ZNAJDZIECIE <<< TUTAJ >>>

Ratownicy ręcznie odgruzowują konstrukcję budynku

Na miejscu pożaru pracuje ok. 100 strażaków, w tym grupy specjalistyczne z Poznania i Łodzi. Mają do dyspozycji odpowiedni sprzęt i psy ratownicze.

Rzecznik prasowy Komendanta Głównego PSP st. bryg. Karol Kierzkowski poinformował, że ratownicy ręcznie odgruzowują konstrukcję budynku.

Będziemy przechodzili do piwnicy, bo widzimy, że tam są przestrzenie, tam jest miejsce gdzie nasi strażacy prawdopodobnie się znajdują - ocenił.

Kierzkowski, pytany, czy jest kontakt z uwięzionymi strażakami, odpowiedział, że był jeszcze na początku akcji.

Teraz już tego kontaktu nie mamy. Mamy wytypowane miejsce, gdzie najprawdopodobniej się znajdują i do tego musimy odgruzować ręcznie belki drewniane, które pospadały, bo zawaleniu uległy poszczególne kondygnacje, które były z elementów drewnianych. Siła eksplozji, a także pożar spowodowały, że zawaliły się wszystkie trzy kondygnacje. Na poziom zero spadły te wszystkie belki i klatka schodowa. To nam utrudnia dotarcie" - relacjonował.

Podkreślił jednocześnie, że ratownicy idą po żywych strażaków.

Nie tracimy tej nadziei, choć wiemy, że czas nie jest naszym sprzymierzeńcem. Wierzymy, że kolegów stamtąd wydobędziemy - zaznaczył.

Pytany, ile czasu może zająć dotarcie do uwięzionych strażaków, Kierzkowski odparł, że mogą to być długie godzimy. Nawet kilkanaście godzin - przyznał.

Z powodu zdarzenia ewakuowano zarówno mieszkańców kamienicy, gdzie doszło do pożaru oraz sąsiednich budynków. Miasto zapewniło im transport i zakwaterowanie w hotelu przy ul. Łozowej.

/ Jakub Kaczmarczyk / PAP
/ Jakub Kaczmarczyk / PAP
/ Jakub Kaczmarczyk / PAP
/ Jakub Kaczmarczyk / PAP
/ Jakub Kaczmarczyk / PAP