Radiowóz uszkodził śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który wylądował na miejscu wypadku na autostradzie A2 w Wielkopolsce - ustalił reporter RMF FM. Maszyna, po zbadaniu jej stanu przez specjalistów, wróciła do bazy.

REKLAMA

Do kolizji radiowozu ze śmigłowcem doszło w pobliżu węzła Poznań Krzesiny. Maszyna LPR została tam wezwana w związku z wypadkiem motocyklisty.

Według ustaleń RMF FM, kiedy medycy udzielali pomocy rannemu motocykliście, kierowca policyjnego busa zignorował blokadę, przejechał pod wirnikiem nośnym helikoptera i zaczepił o niego antenami.

Na łopatach wirnika są ślady uszkodzeń. Policjant nie zareagował na sygnały pilota i odjechał z miejsca kolizji.

Na miejsce przyjechał mechanik, który miał oszacować powstałe uszkodzenia. Dokumentacja fotograficzna i filmowa uszkodzeń została przekazana do serwisu producenta śmigłowca.

Mechanik nie stwierdził, by powstałe uszkodzenia uniemożliwiały start śmigłowca. Potwierdził to serwis producenta. Maszyna jest zdolna do lotu. Będziemy zgłaszać zdarzenie do Urzędu Lotnictwa Cywilnego i do Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych - powiedziała rzeczniczka Lotniczego Pogotowia Ratunkowego Justyna Sochacka.

Dodała, że na razie nie wiadomo, czy śmigłowiec czekają jeszcze jakieś poważniejsze prace związane z powstałymi uszkodzeniami.

Iwona Liszczyńska z biura prasowego wielkopolskiej policji poinformowała, że busem jechali policjanci wracający ze służby.

Kiedy zauważyli zator ma autostradzie pomyśleli, że doszło do wypadku więc włączyli sygnały, żeby jak najszybciej dojechać na miejsce. Na miejscu okazało się, że faktycznie doszło do wypadku, a pomoc służb jest już udzielana. Wtedy policjantom umożliwiono dalszy przejazd - podała.

Dodała, że o tym, że załoga LPR stwierdziła uszkodzenie śmigłowca policjanci dowiedzieli się już po odjechaniu z miejsca zdarzenia. Zapewniła, że policja weryfikuje, jak doszło do powstania uszkodzeń.