Poznań szykuje się na trudny rok w oświacie. Jest to związane z kumulacją roczników wśród uczniów, którzy we wrześniu rozpoczną naukę w szkołach średnich oraz falą uchodźców z Ukrainy. Magistrat stara się spokojnie patrzeć w przyszłość. Zastępca prezydenta Poznania, Mariusz Wiśniewski, w rozmowie z RMF FM opowiedział o problemach przed jakimi stoją teraz urzędnicy.
Przede wszystkim musimy sobie powiedzieć, że będzie to duże wyzwanie, a to za sprawą reform edukacji - zaznacza na wstępie Wiśniewski. Pierwsza dotyczy jeszcze pójścia sześciolatków do szkół, a druga to reforma minister Zalewskiej. Mam jednak nadzieję, że wspólnie z Powiatem Poznańskim wypracujemy takie działania, które pozwolą wypełnić wszystkie miejsca w szkołach.
Nie oznacza to jednak, że każdy ósmoklasista znajdzie miejsce w swojej wymarzonej szkole i właśnie do niej się dostanie. Urzędnicy zwracają uwagę na to, by wybory uczniów dotyczące przyszłej szkoły były bardzo przemyślane.
Unikamy sytuacji, w których są to wybory przypadkowe. Wtedy na przykład uczniowie z lepszymi wynikami blokują tym słabszym miejsca w danej szkole. Nie chcemy tego. Apelujemy o rozwagę - dodaje Mariusz Wiśniewski.
Zastępca prezydenta Poznania widzi pozytyw w decyzji Wielkopolskiego Kuratora Oświaty, który skrócił w tym roku czas naboru do szkół średnich. Dzięki temu unikniemy sytuacji, w której na przykład ktoś nie ma miejsca lub nie jest pewny, w której szkole finalnie będzie się uczył i to na kilka dni przed rozpoczęciem roku szkolnego.
Na pewno po pierwszym naborze będzie grupa młodzieży, która nie będzie miała przydziału, ale będzie pula miejsc. Część uczniów może też mieć mniej czasu na załatwienie odpowiednich zaświadczeń lekarskich przez skrócenie czasu. To są jednak sprawy, z którymi musimy się liczyć, ale dążymy do tego, by nie zabrakło miejsc dla uczniów - tłumaczy Wiśniewski.
Na pytanie o to, czy napływ uczniów z Ukrainy jest wyzwaniem dla urzędników Wiśniewski odpowiada następująco: Bierzemy pod uwagę młodzież ukraińską. Mamy kilkuset takich uczniów. To wszystko musi jednak uwzględniać też państwo. Rodzice też muszą mieć świadomość, że my nie działamy w próżni. Brakuje nauczycieli. Możemy stworzyć miejsca, dopchnąć kolanem miejsca, stoliki, ale musi jeszcze ktoś uczyć. Znamy sytuację w polskiej oświacie. Nauczyciele są niedoceniani. Narosło wiele spraw i musimy się z tym mierzyć. Z kolei za rok będzie o połowę mniej uczniów. I wtedy grozi nam sytuacja, w której będzie więcej szkół i miejsc w nich niż uczniów kandydyjących - dodaje zastępca prezydenta Poznania, Mariusz Wiśniewski.